TRYB JASNY/CIEMNY

Słodkości w Madrycie

Słodkości fot. D.Szymborska

O kanapkach na śniadanie to nie będę pisać bo to już raczej nudne jest. A o słodkościach dawno nie było. Do tego, jak pokazuje waga nie tyję tylko chudnę. Dobra tendencja. To pewno dlatego, że nie tylko biegam ale całe dnie drepcze sobie po mieście. 

Barcelona była górzysta, Madryt też. Zastanawiam się ile podbiegów czeka na mnie w niedzielę….. Trochę tego będzie. Muzeum Prado wyciąga energię. Nie chodzi o to, że jest takie duże ale bardziej o to, że ma tyle cudownych obrazów. Zapamiętywanie jest trudne. Spada poziom glukozy w organizmie. 

W drodze na Plaza Mayor wypatrzyłam cukiernię. Taki old school. Wielkie kręcące się patery a na nich proste (i pyszne jak się okazało) słodkości. Wzięłam pączek z budyniem. Milion kalorii, które pozwoli mi przetrwać do wieczora. W cukierni pracowały dwie panie, najpierw wybierało się co chce się zjeść z opcją do ręki w serwetce albo zapakowane w papier. Potem dostałam kwitek, żeby zapłacić w kasie po drugiej stronie cukierni. Wcześniej pierwsza pani ekspedientka wydała nam pączki, tak, że nie musiałam wracać z karteczką, że zapłaciłam. Przypomniały mi się stare domy towarowe gdzie chodziłam z karteczką od pani „ze stoiska” do pani „od kasy”. 

Pączek pyszny, poziom glukozy wyrównany!

Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa