Super krótko o superspincie tri
Tym razem było krócej. Jak zawsze startowałam w pierwszej turze. Coś za coś, owszem trzeba wstać raniutko, ale za to potem się ma cały dzień. Inna sprawa, że środa po zawodach z reguły jest męcząca, a światło się gasi moment po 22….od razu zasypiając...
24 długości basenu, 15km na rowerku i zaledwie 3km na bieżni. Jak zawsze świetna atmosfera.
Dla wszystkich zastanawiających się nad tym, czy takie zawody mają sens. Moim zdaniem – tak. Można porównywać stopień wytrenowania, można również zrobić bardzo mocny trening.
Na co dzień nie mam dostępu do miejsca, gdzie jest basen i siłownia, do tego taka, gdzie rowerek jest spinningowy i ma pomiar mocy.
Indoor Triathlon jest też bardzo „wygodny” – nie trzeba jechać z rowerem na miejsce startu. Ot wszystko pakujemy do torby.
Medale nie dojechały więc na „mecie” nie czekało na mnie nic. Na szczęście pojawiły się później i dziś mój dotarł do mnie. Bardzo miła pamiątka super dnia!
Więcej o startach pod dachem można przeczytać TUTAJ
Komentarze
Prześlij komentarz