1/8 IM w Żyrardowie
W Żyrardowie bym trzeci raz w życiu. Po raz pierwszy pojechałam z koleżanką na objazd trasy, potem wystartowałam rok temu, i wczoraj byłam po raz trzeci.
Zacznę od dobrych rzeczy – była piękna pogoda i mam prześliczny medal.
Zacznę od dobrych rzeczy – była piękna pogoda i mam prześliczny medal.
Teraz te troszkę trudniejsze, nie poszedł mi ten start tak jak planowałam – bywa. Wreszcie, to nie jest najlepszy pomysł organizacyjny – upychać prawie 1000 ludzi w małych odstępach czasowych, bo tłok jest wszędzie – od mega kolejki do strefy zmian, po pralkę i zatory w wodzie, wreszcie łazienki też były oblegane i kolejki długaśne.
A teraz o samych zawodach – od pandemii jest moda na brak biura zawodów, tak jak wcześniej to było zrozumiałe względami zdrowotnymi tak, teraz powoduje olbrzymie kolejki.
A teraz o samych zawodach – od pandemii jest moda na brak biura zawodów, tak jak wcześniej to było zrozumiałe względami zdrowotnymi tak, teraz powoduje olbrzymie kolejki.
Woda w zalewie całkiem czysta i ciepła, wystartowałam bez pianki, bo w końcu po to pływam cały rok. Dzięki temu wszystko poszło duuużo szybciej w strefie zmian, nie musiałam walczyć z neoprenem. Trasa rowerowa – ohh po takich dziurach, koleinach, szutrze i pyle to ja nie jeżdżę normalnie. Było tak wertepowo, że raz zatrzymałam się sprawdzić czy nie ma kapcia z tyłu bo rower tak drgał. Organizatorzy nazwali to trasą trudną technicznie.
Potem bieganie – tutaj fajna zmiana – jedna zamiast dwóch pętelek, trasa między domkami z punktem z piciem, trochę kibiców.
Na mecie piękny medal, torba z racjami żywieniowymi i można wracać do Warszawy.
Troszkę narzekam na tłumy i kolejki, przy takiej ilości osób fajniej by było, gdyby zawody podzielone został na dwa dni, jednocześnie rozumiem, że niechęć mieszkańców do zablokowanych dróg jest spora… ale z pewnością coś warto zmienić, bo było (moim zdaniem) zbyt tłoczno.
Z pewnością złego słowa nie można powiedzieć o pogodzie, można natomiast dodać, że nie należy ufać prognozom pogody, gdy telefon pokazuje, że nie ma promieniowania UV, i tak od niechcenia tylko troszkę się człowiek smaruje kremem z filtrem, to w efekcie dzień następny spędza psikając mgiełką sos po słoneczne, wklepując kremy i robiąc maseczki. A można było się zwyczajnie nasmarować.
Troszkę narzekam na tłumy i kolejki, przy takiej ilości osób fajniej by było, gdyby zawody podzielone został na dwa dni, jednocześnie rozumiem, że niechęć mieszkańców do zablokowanych dróg jest spora… ale z pewnością coś warto zmienić, bo było (moim zdaniem) zbyt tłoczno.
Z pewnością złego słowa nie można powiedzieć o pogodzie, można natomiast dodać, że nie należy ufać prognozom pogody, gdy telefon pokazuje, że nie ma promieniowania UV, i tak od niechcenia tylko troszkę się człowiek smaruje kremem z filtrem, to w efekcie dzień następny spędza psikając mgiełką sos po słoneczne, wklepując kremy i robiąc maseczki. A można było się zwyczajnie nasmarować.
Za rok? Tak, pewno też pojadę. Zawody są blisko Warszawy, wpisowe w rozsądnej cenie, idealne na rozpoczęcie sezonu i przypomnienie sobie na czym polega triathlon!
Oczywiście gratuluję wszystkim finiszerom i do zobaczenia za rok!
Przypadkowo zerknęłam bo moje miasto zauważyłam we wpisie ;-) Gratuluje,medal piękny!
OdpowiedzUsuńdzięki! obiecuję, że za rok pobędę dłużej. Polecisz jakieś miejsce na obiad? bo po zawodach zawsze jestem baaardzo głodna!
UsuńOj tu będzie ciężko,bo jestem z tych co jedzą tylko to co sami przygotują :P Ale z opini tutejszych to Telegraf przy głównej ulicy 1 Maja,bądź Szpularnia na Nowym Świecie ;-)
UsuńO Telegrafie czytałam, zmienił nazwę i podobno dalej świetnie karmią, Szpularnia brzmi bardzo tematycznie w kwestii Żyrardowa :) dzięki bardzo!
UsuńTrochę ciekawostek, jak się człowiek nudzi to może poczytać na rozluźnienie umysłu ;)
OdpowiedzUsuń