TRYB JASNY/CIEMNY

Fisherman w Sopocie



Kolejki przed smażalniami, nawet poza sezonem. A być nad morzem i nie zjeść ryby, to jakoś tak dziwnie...

Dlaczego by nie odpuścić frytek, ubrać się elegancko i cieszyć z fine diningu? 

Zacznę od tego, że po za zachwycie nad dekonstrukcją wszystkiego, zapomnianymi smakami, pretensjonalnymi nazwami dań i udziwnionymi talerzami na długo wróciłam do prostych dań. Nie chciałam pianek, mchów, emulsji. Menu degustacyjne, które jest "konstruktem gastronomicznym", albo używa jeszcze bardziej wyszukanej nazwy by powiedzieć, że to trzy daniowy obiad jest…. męczące na dłuższą metę.

Sopocki Fisherman jest restauracją z pogranicza wszystkiego co napisałam wcześniej. Po kolei. Wystrój – niezbyt elegancko, ale wygodne krzesła, ogrzewane miejsce w „szklarni”, brak obrusów, dobrze znająca menu obsługa. Dobra muzyka. To pierwsze wrażenie.




Drugie to czekadełko – naprawdę smaczne chleby i super wymyślne masła.

Trzecie to dwudaniowy obiad. Menu napisane bardzo lakonicznie, bez opisu, wymienione niektóre składniki. Czyli coś z czego z reguły się śmieję. 

Ziemniak | olej rzepakowy | sól kamienna – taki opis frytek zawsze mnie śmieszy.






Zamówiłam zupę rybną i okonia morskiego. Zupa nie tylko kolorowa ale wybitnie smaczna. Makaron z kalmarów to smażone kalmary, a esencja z pietruszki świetna. 

Na drugie była dekonstrukcja okonia – nie miał ości i był połówką ryby z dołożonym ogonem. Do tego była świetna mizeria z fikuśnie powycinanych ogórków.

Mogłam się dopytać, ale po 3 godzinnym spacerze brzegiem morza, pływaniu w basenie to….to była bardzo, ale to bardzo mała porcja. 

Wszystko pyszne, ale obiadem niestety nie można tego nazwać.... obiadem...

Menu bardzo krótkie, „jedzone było” jeszcze carpaccio z jałówki, kaczka i dorsz – wszystko super smaczne wg. relacji siedzących przy stole!

Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa