TRYB JASNY/CIEMNY

30 lat triathlonu w Suszu – start w jubileuszowych zawodach



Wiele razy rozpisywałam się w samych superlatywach o tym, dlaczego warto spędzić 4 godziny w aucie i pojechać na Mazury, do miejsca, gdzie jest zielona woda w jeziorze i tłumy kibiców…..

W tym roku, po przerwie pandemicznej znów cieszyłam się ze startu w Suszu. 

Jeszcze w czwartek nie byłam pewna, czy pojadę, bo szczękościsk leczony antybiotykiem średnio puszczał….ale są starty ważne i ważniejsze, te w Suszu są sentymentalne. 

Nie poradziłabym sobie na dystansie średnim, ale na sprint wybrałam się z radością.


Plan minutowy wyglądał następująco

1.45 – noc, dzwoni budzik, nie za bardzo wiem co się dzieje…

2.15 – wsiadam do auta, z poduszeczką i kocykiem, wszystko wcześniej zapakowałam więc od razu ruszamy, dobrze być pasażerem a nie kierowcą

5.40 – jesteśmy na miejscu, parking pod Szkołą pusty

6.01 – odbieram pakiet startowy, czepek jest różowy, ale nie ma żelu do kwiatków, który zawsze był w pakiecie, a o którym krążyły zawsze dowcipy

7.05 – rower i wszystkie rzeczy w strefie zmian – jest w nowym miejscu, taka jakaś mniejsza, bardziej uboga

7.50 – rozgrzewka w zielonej wodzie, pływamy bez pianek, bo jest tak ciepło

8.15 – start, poprzedzony oficjalnym otwarciem zawodów

Meta, szybko do strefy zmian i 10.15 wyjeżdżamy przed zamknięciem dróg..

Stopień zmęczenia znaczy, stopień radości – dużo większy! Pływanie – obiecałam, że nie będę nawigować do 3 metry, w efekcie nadłożyłam 50 metrów. Rower- jak zawsze piekło, bo w Suszu podjazdów dostatek! Bieg, tym razem nie wokół jeziorka tylko 4 pętelki do szkoły i z powrotem, co dawało 4 podbiegi i zbiegi.

A teraz najlepsze – jak zawsze w Suszu czułam się wyjątkowo – nikomu nie przeszkadzają zamknięte drogi, sporo kibiców na trasie biegowej, oddani wolontariusze, który z gwizdali, podawali wodę, gąbki i czekali z medalami na mecie.





Było cudownie! Warto było zarwać noc, bo Susz nie zawodzi. Na medali i banerach zabrakło sponsora tytularnego, mam nadzieję, że się znajdzie do za rok, bo nie wyobrażam sobie sezonu bez startu w Suszu!

Na liście życzeń umieszczam jeszcze troszkę późniejsza godzinę startu, bo owszem w domu, w Warszawie byłam na obiad, ale noc w aucie to nie jest to, co lubię najbardziej.



Już się cieszę za rok, różowym czepkiem będę szpanować, tym bardziej, że pasuje do bojki, medal piękny czeka na powieszenie po przeprowadzce….

Komentarze

  1. Super sprawa takie imprezy. Trochę ruchu i zabawy to przepis na zdrowie i szczęście. Gdzie można sprawdzać kiedy i gdzie organizowane są takie imprezy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzymy następnych 30! bez żadnych przerw na lockdowny! może kiedyś sama wskocze w moje buty do biegania na asfalt i Was odwiedzę? Daleeeeeko, no ale cóż ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa