City Trail z 2020 biegnięty w 2021
Rok temu zapisałam się na bieg. Z powodu pandemii został odwołany i przeniesiony na ten lipiec. Wczoraj pobiegłam w City Trail Warszawa.
Po pierwsze o biegu prawie zapomniałam, gdyby nie „analogowy” notesik, to bym przegapiła bieganie po lasku Młocińskim. A tak, w korkach przez całe miasto, po to by pobiec 5 kilometrów i to jeszcze w dwóch pętelkach.
I co? Wart o było.
Super atmosfera, wiele znajomych twarzy. Na mecie medal, to jest o tyle wyjątkowe, że normalnie w CT jest tak, że trzeba wystartować w kilku biegach by na medal zasłużyć, jednak te wakacyjne edycje rządzą się swoimi prawami.
Jak dobrze wystartować w normalnych zawodach, w przypadku CT, to biuro zawodów zawsze było na dworze, w namiotach – więc nic się nie zmieniło. Start, jak zawsze w środku lasu, bo trasa jest tak pomyślana, że meta jest przy parkingu, a biegacze i biegaczki robią dwie pętle po lesie. Wczoraj było bardzo piaszczyście i pyłu było co niemiara, jednak sam bieg bardzo przyjemny.
Już wiem, że jesienią podbiegnę, z dwóch powodów: po pierwsze lubię te biegi, po drugie zapomniałam oddać chip na mecie i mam to zrobić w jesiennej edycji.
Zawsze szłam po picie i jedzenie, które czeka na biegaczy na mecie, wczoraj mi się śpieszyło i potruchtałam prosto do auta. W domu zauważyłam, że mam dalej przyczepiony chip do buta.
Komentarze
Prześlij komentarz