Cocolo Ramen X-Berg

Przewodniki czytam, ale poleceń restauracji to szukam w Internecie. Dzięki ramenowej grupie wsparcia zjedliśmy pyszne rameny.

Zerkam na plan miasta, cóż to nie jest najbezpieczniejsza dzielnica, auta to bym tam nie zaparkowała. Jedziemy metrem. Kawiarnie, tureckie bary, sprzedaż dywanów, przy chodniku zaparkowane mercedesy, niemieckiego języka prawie nie słychać. Google Maps „mówi”, że to „tylko” 500 metrów od stacji metra. Dłuży się. Światła i skręt w lewo. Inny świat. Rowery, obcokrajowcy, butiki, restauracje, barki. Tu jest super przyjemnie!

Cocolo Ramen X-Berg to duża ramenownia. Gotują Japończycy, wśród kelnerów przeważają też Azjaci. Na dworze 37 stopni, w środku podobie. Klimy brak. Karta krótka. Dodatki i rameny. Ogródek się zapełnia, bar też.

Zamawiam kimchi i ramen. Wybieramy miejsce w środku, zerkamy co dzieje się za barem.

Wycieczka do łazienki okazuje się jak przejście do innego poziomu gry komputerowej – pod tytułem – Dzika Japonia 4.0.

Zupa świetna, bulion esencjonalny ale lekki, makaron świetny, mięso – różne kawałki wieprzowiny – rozpływają się w ustach. Jedynie jajko bez marynowania i trochę bardziej ugotowane niż powinno.

Kimchi świetne, trudne do jedzenia, bo w takich dużych kawałkach, ale mało czosnkowe (atut), dobrze ukiszone i aromatyczne, ale niezbyt ostre.

Super przyjemne miejsce. Może nie koniecznie w taki upał, ale w Berlinie nie jestem codziennie to chciałam wypróbować co internetowi znajomi polecają. 

Warto się tutaj przejechać. Opinie, że tu jest bardzo japońsko, wydają się trafione. Pysznie na pewno! 

Nie fusion, nie udziwnienia, tylko klasyka, klasyki! Nie narzekam!

W karcie jeszcze jest kilka rzeczy, które chciałabym zjeść, wrócę, gdy będzie trochę chłodniej!