Nocny Bieg dla Słonia 2019 – Warszawa
Szukam górek, Kopę Cwila znam, bo tam ćwiczę podbiegi. Warszawa należy do tych płaskich miejsc, gdzie każde wzniesienie ma nazwę, a to podbieg pod Agrykolę, a to podjazd pod Słomczyn...
19 czerwca ponad 150 osób biegało pod i z górki. Kilka pętelek, tak by zrobić 5.5 kilometra (przewyższenie od 150 do 180 metrów w zależności od zegarka, który to mierzył).
W nocy, z czołówkami. Po to by pokazać, że pamiętamy.
"Bo to historia, bo to marzenia..."
To nocny bieg dla upamiętnienia Artura Hajzera, twórcy programu Polski Himalaizm Zimowy. Takie inne charytatywne bieganie. Nie ma numerów startowych, nie ma pomiaru czasu.
Zaczynamy biegać, wtedy gdy jest już ciemno i komary szaleją… gonimy się wokół, na i z górki. W różnym tempie, ba nawet różne dystanse pokonujemy, bo nikt do niczego nas nie zmusza.
Podobnie jak z dystansem jest z samymi zapisami – przyjść może każdy, trzeba się wcześniej zapisać i wybrać „ścieżkę” – albo taką, gdzie się wpłaca darowiznę dla Fundacji Kukuczki, albo nie. Znowu nikt nikogo do niczego nie zmusza.
W tym roku zebraliśmy 1810PLN.
Na umownej mecie czeka medal, picie i ciastka.
Biegłam w zeszłym rok (TUTAJ), to była czwarta edycja nocnego biegu w Warszawie. Nie wiem czy to kwestia terminu, ale tym razem było nas mniej niż rok temu. To w kwestiach ludzkich, natomiast w kwestiach komarów, to reprezentacja była liczna!
Bardzo miło, że organizatorzy:
- ostrzegali przed biegiem
- zapewniali spraye przeciw komarom – Dzięki!
Nasza trójka |
Atmosfera świetna! Towarzystwo – super. Biegłyśmy w tym składzie już niejedne zawody i wiemy, że mamy i czym rozmawiać, niezależnie od długości biegu.
Postaram się za rok przypomnieć o zapisach, bo o tych gdyby nie rozmowa z K. to bym zupełnie zapomniała, a warto pamiętać o tych co w górach zostali.
Jeżeli zerkacie na moje intagramowe konto (TUTAJ), które jest bardzo miszmaszowe i spontaniczne to wiecie, że czytałam i czytam (prawie) wszystko co się ukazuje o górskich wyprawach. Nie mam gór obok, rzadko w nich jestem fizycznie, ale myślami często, bo górskie historie są cudowne i straszne zarazem.
W tym roku można było spotkać postaci z moich górskich książek. Ci co żyją i mieszkają w Warszawie przyszli. Pamiętają.
To co widzimy się za rok, prawda?
brzmi zachęcająco! ja ciągle nie mogę się zmobilizować do powrotu do biegania...
OdpowiedzUsuń