Wody otwarte czyli na przykład jezioro
WO, OW – jak kto woli – wody otwarte, open water. Teraz to się pływa, wcześniej to były normalnie jeziora, morze, rzeka…
Dziś z grupą z Holmes Place Hilton ćwiczyłam nawigowanie. Rzecz bardzo przydatna, bo w przeciwieństwie do basenu w jeziorze nie ma wydzielonych torów, a po co nadkładać drogę i płynąć zygzakiem.
Jeżeli zastanawiasz się nad tym co potrzebne jest do pływania w wodach otwartych, to dobra wiadomość jest taka, że nie dużo!
Oto lista rzeczy niezbędnych:
- Okularki,
- Czepek (ja uważam, że konieczny bo włosy pachnące mułem albo zniszczone solą morską nie są wielką ozdobą, do tego kolorowy czepek zapewnia nam widoczność),
- Kostium kąpielowy,
- Bojka.
O bojkach pisałam już wcześniej. Dziś pływałam z różową! Więcej o bojkach TUTAJ.
Te dmuchane są – moim zdaniem – najwygodniejsze – bo dodatkowo można do nich zapakować a to dokumenty, a to kluczyk do auta i telefon.
Zwykła „pamelka” nie ma takich udogodnień, jest za to dużo tańsza.
Bojka jest wymagana na naszych treningach fot. T. |
To jeszcze podpowiem ABC bezpieczeństwa:
Dodatkowo trzeba ZAWSZE mierzyć siły na zamiary – drugi brzeg jeziora może wygląda, że jest blisko, ale woda bywa złudna! Wreszcie coś dla miłośników pianek – jak woda jest ciepła, słońce świeci mocno, to taki strój może doprowadzić do „zagotowania” zawodnika, dlatego lepiej zdecydować się na spodenki wypornościowe, jeżeli upieramy się na sprzęty utrzymujące np. nasze nogi bliżej powierzchni wody.
Nie pływajmy bez śniadania bo sił nie starczy!
My dziś mieliśmy zbiórkę o 12.00 i więcej tego błędu nie popełnimy! Nie dość, że tłumy w wodzie to najcieplejszy moment dnia nie jest najlepszy do treningu!
Komentarze
Prześlij komentarz