DNS
Lubię gromadzić wszystkie potrzebne na zawody rzeczy w jednym miejscu, wtedy łatwo sprawdzić, czy niczego nie brakuje... fot. D.Szymborska |
Did Not Start
Miało być tak: w sobotę zdjęcie przygotowanych
ciuchów na półmaraton (ile się naszukałam różowej czapki…), w niedzielę, szybka
fotka śniadania startowego, potem odebranie pakietu, drzemka w aucie i wio na
trasę pomiędzy stodołami i elektrowniami wiatrowymi. Gorąca herbata w punktach
nawodnienia i medal na mecie.
Całkiem dobry plan na weekend.
Wszystko tak jak zawsze – wcześnie do łóżka,
ciuchy przygotowane. Budzik nastawiony na 6.30.
Rano - nie jestem zdrowa. Nie
jakoś specjalnie chora, tylko katar, boli głowa.
Pierwsza myśl – ibuprofenik i
dam radę.
Druga myśl, pewno, że dam radę tylko ani wyniku nie będzie ani
radości ze startu.
Trzecia myśl, ja nie odpuszczam.
Czwarta myśl, wystartuję i
się „zaprawię” i miesiąc z treningów wypadnie.
Piąta myśl, nie startuję.
Zostałam przy tej piątej. Jest mi źle.
Zwyczajnie jestem wściekła na swój organizm, jak już musiał się rozchorować to
dlaczego dzisiaj!?
Z drugiej strony, jak już przepłakałam to, że
nie pobiegnę, SMS od organizatorów z przypomnieniem numeru startowego sprawił
kolejną przykrość…
Pomyślałam – myśl szósta, że jestem odpowiedzialna i mówi
się trudno. Lepiej pochorować jeden dzień w domu niż zmieniać rozpiski startów
bo wypadnie kilkanaście treningów.
DNS – wkurzające te literki, ale mówi się
trudno….poszukam sobie zawodów na kolejny weekend! Treningi nie pójdą na marne
a ja się nie rozchoruję! O!
Powiem tak, bycie rozsądną i odpowiedzialną
jest nudne, to znaczy trudne…to znaczy, trzeba skończyć z rozpamiętywaniem i
trzymać kciuki za tych co wystartują o 12.00!
Tak, zazdroszczę im, ale pocieszam się, że obecnie
co weekend są jakieś zawody, jest w czym wybierać….
zdrowie najwazniejsze! :)
OdpowiedzUsuńzgadza się, ale o takie decyzje nie jest łatwo...
Usuń