Liu Lin – tajwański street food w Brukseli
Wegańsko, pysznie, nowocześnie.
Tak jest w bistro Liu Lin. Co ważne dla tych, których francuski pokonał w liceum – karta jest również po niderlandzku i angielsku. Obsługa przemiła. W czasie lunchu ciężko o wolne stoliki. Jest mini ogródek, klimatyzacja w środku. Niczego zwierzęcego tutaj nie znajdziecie! Choć, w karcie są „kalmary” czy „kurczaki”. By zamówić trzeba wypełnić karteczkę – lubię takie zamawianie, szczególnie jak jest się większą grupą – wygodnie. Ceny, cóż brukselskie.
Warto też pamiętać o tym, że bistro otwarte jest od środy do niedzieli, w godzinach 12.00-14.30 i potem 17.30-21.00. Te godziny to trochę męczące są, bo ja na przykład najgłodniejsza jestem około 16…cóż trzeba zjeść małe śniadanie….albo przyjść wieczorem.
Idealne szaszłyki "wołowe" z makaronem ryżowym i wieloma dodatkami fot. D.Szymborska |
Byliśmy w 5 osób. Dzięki temu można było popróbować wielu dań.
Przystawki malutkie, natomiast dania główne spore, warzywa świeże a smaki naprawdę intensywne. Liu Lin prowadzą bardzo wesołe właścicielki, starają się karmić wszystkich, ci którzy do szczęścia potrzebują mięsnych smaków też będą zadowoleni.
Pisałam o już wcześniej w kontekście UKI Green o tym, że nie rozumiem szukania mięsnych czy rybnych smaków w wegańskich daniach – dalej nie rozumiałam, ale widzę, że to jest tendencja w większej ilości miejsc, które nie podają produktów odzwierzęcych.
Taro krokiety fot. D.Szymborska |
Genialne "kalmary" fot. D.Szymborska |
Kalmary smakowały…jak kalmary. Ja bym się nabrała i jeszcze uważała, że świetnie zrobione! Krokiety z taro – sajgonki świetne. Smażone wonton zniknęły równie szybko jak się pojawiły. Na główne: szaszłyki z makaronem, „kurczak” na ostro, chrupiący boczek, sałatki. O deserach nic nie powiem, bo już na nie miejsca nie mieliśmy.
To w panierce to "kurczak" fot. D.Szymborska |
Bistro z tych, do których warto wrócić, można zaprosić wszystkich na obiad, nikt nie będzie narzekał niezależnie od tego czy jest na bezmięsnej diecie, czy nie!
Przemiła obsługa, miejsce tętniące życiem. Piszę o tym, bo w wielu wegańskich miejscach trafiam na śniętą i męczącą ideologicznie obsługę, a tutaj jest wesoło i smacznie warzywnie!
Chrupiący "boczek" z milionem pysznych dodatków fot. D.Szymborska |
Pałeczki nie są obowiązkowe, dania są podawane na tacach ze zwykłymi sztućcami, pałeczki na życzenie – to kolejny powód, by nie stresować znajomych i tam przyjść.
Moża brać na wynos. Liu Lin mieści się przy Hoogstraat 20.
Dzięki A. za znalezienie i zaprowadzenie!
Brzmi ciekawie, ale nie wiem czy byłabym zadowolona z tego typu jedzenia, jakoś nie jestem fanką produktów, które tylko udają mięso a nimi nie są.
OdpowiedzUsuńno właśnie ja też nie byłam, ale tam wszystko mi bardzo smakowało :)
UsuńInteresujący wpis. Ciekawe dania.
OdpowiedzUsuńwięcej reklam nie przejdzie :) proszę o komentarze bez linków :)
Usuń