TRYB JASNY/CIEMNY

Ramen w Kielcach = Sushi YA



 
Zacznę od tego, że plany były inne, ale zamiast kolacji była opcja lunchu. Jak lunch, to wiadomo – zestaw. To silniejsze ode mnie, jest „menu del dia” to zamawiam! Uwielbiam to, że ktoś w kuchni (oby szef/szefowa) wybrał za mnie najlepsze połączenie i tego się trzymajmy. Nie zamierzam rozkminiać food cost’ów, wolę pomyśleć, że to zaplanowana kompozycja.



 
W opcji lunchowej był super zestaw z kurczakiem, ale niestety tylko w menu bo akurat gdy byłam w Sushi YA to, zestawu nie było. Był za to zestaw ramenowy. To znaczy tańszy ramen (tej samej wielkości co potem w karcie) i do wyboru picie, bo w Shushi YA nie podają wody na wejście. Zatem za 47 PLN zjadłam tonkotsu i domówiłam wodę niegazowaną. 
 
Zacznę od dodatków bo były, szczególnie boczek imponująco pyszne. Sam bulion był dla mnie zbyt słony, makaron ugotowany w punkt.
 
Czy warto jechać na ramen do Kielc? Specjalnie, to nie koniecznie, ale jak już się jest to na pewno – TAK. 
 
Myślę, że dużo większą radość z odkrywania kieleckiego sushi mają ci, którzy jedzą surową rybę, ja się do tej grupy nie zaliczam, a zamawianie pieczonych rolek w takim miejscu, moim zdaniem nie miało większego sensu, stąd padł wybór na ramen.
 
Obsługa, cóż z tej snującej się nawet jak nie ma praktycznie gości w lokalu. A same Kielce? Urokliwe…

ps. jajko w zestawie, nie trzeba domawiać!

Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa