TRYB JASNY/CIEMNY

48 BMW Berlin Marathon – relacja i kilka super patentów

 




 
Umówmy się, że jak nie ma życiówki to nie ma co się czasem chwalić. Maraton ukończony, sam koniec bardzo emocjonalny bo wbiegałam po tych samych niebieskich kreskach naklejonych na asfalcie, po których finiszował rekordzista świata (dobrą chwilę wcześniej). 
 



Bieg organizacja

 
Odbiór pakietów już kolejny rok w starym miejscu, czyli na nieczynnym lotnisku, hale wystawowe olbrzymie, można się ubrać, doposażyć i poszaleć zakupowo. Są też budki z makaronem i hot dogami. Tym razem żeby było bardziej ekologicznie można było jeździć komunikacją miejską przez 4 dni – 3 otwarcia biura zawodów i w dzień biegu. Każdy uczestnik dostał bilet elektroniczny, a w dniu zawodów wystarczył numer startowy. Od kilku lat przy rejestracji wybiera się czy chce się korzystać z szatni i depozytów, czy też woli się ponczo na dojście do domu/hotelu. By odebrać pakiet potrzebny jest bilet (można drukować ale wystarczy wersja elektroniczna), dowód lub paszport. By wystartować trzeba mieć bransoletkę (zakładaną w biurze zawodów) i numer startowy. W tym roku nie były wymagane zaświadczenie o szczepieniu.
 

Dzień startu

 
Trzeba być minimum godzinę wcześniej bo miejsce startu/mety jest ogromnym terenem. Warto zabrać jedzenie przedstartowe, picie (są stacje z wodą) i coś ciepłego żeby nie zmarznąć. Ci, którzy biegną w pierwszym w życiu maratonie są w strefie H,  ci, którzy mogą się pochwalić wynikami w odpowiednich strefach, oznaczonych literkami. Przy każdej strefie startowej jest dużo łazienek – to ważne przed startem!
 
Start jest falami, transmitowany na telebimach – tak, że można wszystko oglądać.
 
Organizatorzy zachęcają do zabrania swojego picia, wciąż są bufety, ale przybywa z roku na rok biegaczy z plecaczkami. Pojawiły się stacje do napełniania bukłaków – wolontariusze z dzbankami wody.
 

Bieg

 
Wzruszenien a starcie i mecie – murowane. Bufety na trasie – zawsze dla każdego wszystkiego wystarczy. Podawana jest: woda, herbata,  izotonik, banany (obrane), jabłka (w ćwiartkach) i żele.
 
Bieg to z jednej strony maratończycy a z drugiej kibice. Oni są wszędzie! Jest ich mase i nikt nie ma pretensji, że miasto „opanowali biegacze”. 
 

W tym roku po drodze do mety widziałam:

  • Grupy bębniarzy – oh co to za rytmy
  • Grupę kobziarzy
  • Grupę grających na trombitach
  • Kilka orkiestr dętych
  • Chór
  • Zespoły: rokowe, jazzowe, popowe z mocnym nagłośnieniem
  • Indywidualne stacje dopingowe
  • Zorganizowane stacje dopingowe (firmy)
  • Zapaleńców bębnienia wszelakiego w wieku od lat kilku do kilkudziesięciu
  • Balkoniarzy – przy okazji maratonu można wystawić głośniki na balkon i zrobić dyskotekę albo koncert heavymetalowy
 

Moje patenty, które działają

 

Z Warszawy zabieram ze sobą:

  • Wodę mineralną (czasem źle znoszę inne wody mineralne)
  • Jedzenie w pudełku na sobotę – np. makaron z pesto – dobrze wytrzymuje transport i się nie psuje szybko
  • Mały miodek, dżem i banan – tym sposobem dokupuję tylko bułkę albo precelka na śniadanie
  • Bluzę do wyrzucenia przed startem – teraz ciuchy są zbierane i rozdawane potrzebującym
  • Mokre chusteczki – jeszcze nigdy nie zabrakło papieru w toaletach przed startem, ale wolę mieć swoje na wszelki wypadek
  • Wypróbowane żele – jeżeli nie znasz żeli podawanych na trasie, to nie testuj nowości
  • Jeżeli chcesz by rodzina i przyjaciele „śledzili cię na trasie” to przed startem ustaw to w aplikacji
  • Weź roller – oj przydaje się na potem, tak samo jak skarpetki kompresyjne, które idealne są nie tylko na start (jak lubicie), ale bardzo pomagają w podróży
  • Dwa zestawy startowe – 4 lata temu to bardzo się przydało, bo spodenki się rozpadły jak je wkładałam….miałam drugie w torbie






 

To chyba w skrócie tak, cudowne wspomnienie, 8 start w Berlinie za mną. Wzruszenie rekordem świata i tymi prędkościami elity…..




Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa