Izraelskie śniadanie w Krakowie – Hamsa
Bez filtra, bez poprawek...Hamsa fot. D.Szymborska |
Nie jak to mieć znajomych, którzy lubią dobrze zjeść. Jedno pytanie
rzucone na „ścianę” i już wszystko jasne. Ba komentarze z uzasadnieniem i
wyjaśnieniem dlaczego właśnie tam warto zjeść. Dzięki!
Późne śniadanie w Krakowie – Hamsa. Na tyle późne, że na wybór bufetowy
nie zdążyliśmy, na tyle wczesne, że nie zamówiłam tagine…co z pewnością bym
zrobiła, gdyby było odrobinę bliżej pory obiadowej.
Jak w Izraelu, obsługa patrzy w jeden tajemniczy punkt, ale tak, żeby
ich wzrok nie przecinał się ze spojrzeniami gości, z głośników leci izraelska
muzyka (z tych bardziej łomoczących), jest gorąco. Szkoda tylko, nie tak blisko
na plażę jak w Tel Awiwie….
Napis na murwe w Hamsa fot. D.Szymborska |
To już wiadomo, że teraz zdjęcia robione aparatem a nie komórką....a wyszło przez pomyłkę bo się śpieszyłam, bo taka głodna byłam....fot. D.Szymborska |
Długa karta, śniadanie można zamawiać do 13, jest też sporo przystawek,
potem dania główne, desery. Miało być śniadanie to zmawiam – wersja jerozolimska.
Tutaj znaczna różnica w stosunku do Izraela, nie czekam wieków, tylko jakąś
dekadę.
Chlebki gorące, sałata przepyszna, serek boski tylko jajecznica bez
soli zrobiona! Dosolona smakuje wyśmienicie, sok wyciśnięty z pomarańczy…
Dobre miejsce na śniadanie w upalny dzień, nie żałuję wyboru ogródka
(tego od Miodowej a nie Szerokiej) zamiast klimatyzowanego środka restauracji.
Jednego polecenia posłuchałam i nie żałuję, mam szczerą nadzieję, że
podobnie będzie z kolacją…..
Komentarze
Prześlij komentarz