TRYB JASNY/CIEMNY

Sansho – czyli azjatyckie menu degustacyjne w czeskiej Pradze




Nie brzmi to jak oczywisty wybór. Nie było smażonego sera ani…no właśnie, tak do końca nie wiem, co byłoby tym super czeskim daniem. 

Sansho zauważone zostało przez przewodnik z sympatycznym, aczkolwiek puchatym ludzikiem. Gwiazdki nie ma, ale tabliczka polecająca i owszem wisi. 

Rezerwacja to konieczność. Zadzwoniłam kilka dni wcześniej i udało mi się zarezerwować stolik dla dwóch osób. To nie takie oczywiste, bo rezerwacje po wyczerpaniu małych stolików przyjmowane są również do tych większych, gdzie siedzi się z innymi osobami.

To jest restauracja randkowa, to pewne. 

Po drugie to jest miejsce drogie, po trzecie, to jest miejsce gdzie nie wiadomo do końca ile się zapłaci (tego nie cierpię!!! Niby są widełki cenowe, ale….), po trzecie to jest restauracja gdzie się bywa, pokazuje a robienie zdjęć jedzenia jest na porządku dziennym. 

Wreszcie przyjętą tutaj formą podawania dań do stolika są półmiski, z których się nakłada. Jest to też miejsce, albo przynajmniej bywa w piątkowe wieczory bardzo międzynarodowe. Kelnerzy i kelnerki mówią po angielsku, jednak nie zawsze można się dogadać do końca. O tym za chwilę.

W porze kolacji nie ma opcji zamawiania z karty jest tylko menu degustacyjne. 

Przed złożeniem zamówienia obsługa pyta się o alergie i preferencje. Zgłosiłam, że nie jem surowego mięsa i surowych ryb (tak wiem, że tatar i sashimi potrafią być super smaczne, ale ja nie przełknę i już!). W efekcie dostałam porcje bez mięsa ale z rybą, dla pani kelnerki to był menu wegetariańskie…

Podobało mi się, smakowało, atmosfera była dobra, ale myślę, że raz wystarczy. Ot nie widzę zależności jakość – cena.

Jak się okazało dzięki niezrozumieniu mojego zamówienia było ciekawiej, bo z wyjątkiem jednej sałatki i kraba do naszego stolika trafiały różne dania. Menu składa się z 5 przystawek i jednego dania głównego.
 
Może wyjdę na żarłoka, ale zdarzało mi się zamówić menu degustacyjne i potem pójść na pizzę, bo dalej byłam głodna, tutaj tak nie jest. Owszem porcje są małe, ale głodna nie byłam, z deseru zrezygnowałam.
Podsumowując – ciekawe dania, ostre, zaskakujące. Samo miejsce gwarne, obsługa miła, paszporty covidowe sprawdzane wszystkim, ale jednorazowa wizyta wystarczy, bo w Pradze to jest inne miejsce, które też ma menu degustacyjne i jest tam zwyczajnie smaczniej….ale to na dłuższą historię. 

Ta wizyta była udana, kolacja romantyczna, woda podawana z ogórkiem i miętą pyszna, wspomnienie dobre. Ale rachunek na ponad 3200 koron, to zdecydowanie za dużo, menu za jedną osobę pomiędzy 1200-1400, do tego kieliszek wina, dwa piwa i dużo wody….

Ps. dopiero powiększając zdjęcia zauważyłam ile talerzyków było obitych. Na szczęście dania były na tyle dobre, że nie studiowałam faktury misek tylko cieszyłam się smakiem!

A tutaj dokumentacja fotograficzna:









Komentarze

  1. Dziwne, ze zastawa poobijana, tego typu restauracja nie powinna do tego dopuścić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz rację, w czasie samej kolacji to mi nie przeszkadzało, tak jak napisałam, zauważyłam na zdjęciach dopiero....

      Usuń
  2. Po ilości komentarzy widzę ze ten blog jest bardzo popularny.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa