Poławiaczki Pereł, czyli zimowe pływanie
Dziś jest piąty grudnia, zegarek pokazuje, że przepłynęłyśmy 1100 metrów. Temperatura wody – minimalna 1 stopień, średnia 2 stopnie, powietrze to 5.5C i całkiem silny wiatr.
Nie spodziewałam się, że będę pisać o zimowym pływaniu. Trzy lata temu zaczęłam przygodę z morsowaniem – jakim osiągnięciem było 5 minut w jeziorze, w listopadzie…., krok po kroku, dodając czas i zmieniając nastawienie, teraz cieszę się z pływania zimowego.
Nie pamiętam, kiedy nazwałyśmy siebie Poławiaczkami Pereł, było to kilka miesięcy temu. Stan połowu dalej zero, ale entuzjazm do połowów nie słabnie.
Dodatkowo mamy bluzy klubowe, więc nie pozostaje nic innego jak z lekko zsiniałymi ustami kontynuować połowy.
Podobno jednym z objawów hipotermii jest poczucie, bycia supermenem. Na szczęście my takie odczucia mamy już na brzegu.
W tak zwanym międzyczasie (jesień) udało się nam dopracować zarówno system ubierania/rozbierania jak i dodać kilka usprawnień.
Oto zimowe udogodnienia w Klubie Poławiaczek Pereł
Poławiamy przy użyciu następującego ekwipunku:
- Pianka,
- Rękawiczki neoprenowe,
- Skarpetki neoprenowe,
- Czepek neoprenowy,
- Okularki,
- Zatyczki do uszu – dziś pierwszy raz wypróbowałyśmy – to działa, dzięki temu nie zataczamy się wychodząc z wody i łatwiej jest przekonać samą siebie do zanurzenia głowy,
- Tłusty krem zimowy lub wazelina – może nie wygląda najbardziej twarzowo, ale trochę chroni przed zimnem,
- Bojka.
Na brzegu zostawiamy
- Rozstawione dwa krzesełka campingowe,
- Karimaty pod nogi, którymi przykrywamy torby (jak padało to rzeczy w torbach były suche ),
- Szlafroki – tak, tak ciepłe z kapturami,
- Klapki, ręczniki.
- Reszta ubrań i buty w samochodzie, bo jednak nie zerkamy na nasze stanowisko połowów gdy odpływamy od brzegu.
Mamy zawsze herbatę w termosie. Tutaj patent – nalewaj pół kubka, bo ręce się tak trzęsą, że inaczej wylejesz herbatę. Na pytanie: dużo pani pije? Mogłabym spokojnie odpowiedzieć – nie więcej wylewam!
W ramach edukacji poławiaczek i zimna wiemy, że hipotermia objawia się też problemami z logicznym myśleniem. Dziś na środku jeziora udało się nam dodać dwa do dwóch i popłynęłyśmy dalej. Może trochę bardziej teraz ryby płoszymy bo mówimy do siebie jeszcze głośniej przez te zatyczki…
Woda chyba już zimniejsza nie będzie…. A nasz entuzjazm nie słabnie, tym bardziej, że bluzy muszą się „zamortyzować” a na basenie ciężko o perły….
zdjęcie na górze postu - dzisiejszy wschód słońca nad Jeziorkiem Czerniakowskim
Wow, gratuluję odwagi. Ja chyba mam "zbyt małe jajka" na morsowanie, choć kiedyś chciałam spróbować :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że teraz jest moda na morsowanie. Całkiem zdrowa i dobra, ważne dla mnie jest to, żeby nikogo do niczego nie zmuszać. Chcesz - świetnie, nie masz ochoty - też super. Tak samo jak z czasem przebywania w wodzie, najważniejsze żeby to sprawiało frajdę a nie było licytowaniem się kto dłużej albo czy na jedno czy na więcej wejść... myślę, że warto spróbować - jak się nie spodoba to więcej się tego nie powtórzy....tylko uważaj, bo jak już zaczniesz.....
Usuń