TRYB JASNY/CIEMNY

Morsman – DNF, ale z całkiem sporą satysfakcją





Przysłowia, sentencje, tym razem – „mierz siły na zamiary”, pasuje najbardziej. Od kilku tygodniu uczyłam się jeździć na CX rowerze. Jeżdżone było po lesie, po błocie, po konarach, po liściach…..ale nie po śniegu i lodzie. Śniegu w Warszawie nie było, a w Dąbrowie Górniczej i owszem.

Wyglądało to następująco – prawie 3h w samochodzie, żeby popłynąć  5 minut i 16 sekund i wracać kolejne 3h. Nie wstawiłam roweru do strefy zmian, bo jak o mało nie wywinęłam orła idąc do biura zawodów, zorientowałam się, że delikatnie mówiąc, moje umiejętności jazdy na rowerze są zbyt małe, a stawka wakacji zimowych zbyt ważna. Było dużo śniegu, a pod nim lód.

Dystans Morsmana to około 200m wodą, 20km po lesie rowerem i 5km biegiem w terenie. Tak, jak do zimowego roweru nie byłam przygotowana, tak z zimowym pływaniem to zupełnie inna historia, tu mogłam się wykazać!

Woda w Pogorii miała 2.5 stopnia. Wystartowałam bez pianki, zaopatrzona w czepek, rękawiczki i skarpetki z neoprenu. Wyszłam w zdecydowanie pierwszej części dopływających. Chwilę mi zajęło oswojenie się z wodą, ale końcówka to już był ładny kryty kraul. Najgorszy był dość dziwnie zachowujący się ratownik na skuterze wodnym, który pływał między zawodnikami, i robił duże fale. To chyba jest taka geometryczna zależność – im zimniejsza woda tym fala dla tego, kto płynie wydaje się wyższa. W każdym razie to był spory problem dla tych płynących odkrytą żabką.

Po pływaniu koedukacyjna przebieralnia (ogrzewana). Znalazłam sobie miejsce, spokojnie się wycieram (ubrawszy ponczo), zdjęłam okularki w których płynęłam, które mają szkła korekcyjne. Po chwili wygrzebałam z koszyka futerał z okularami, ubrałam. I nie w powiem zdziwiłam się nagością panów obok mnie. Musiałam jęknąć, bo kolega tych panów skomentował: Lepiej było, jak dziołcha nie miałaś bryl….  Miał rację.



Zbiornik w Dąbrowie Górniczej z super czystą wodą, przeźroczysta, nic nie śmierdząca – idealna do pływania!

Jest plan powrotu i startu w całości zawodów, dlatego w niedzielę będę jeździć po śniegu (jak będzie), bo jak inaczej się nauczyć…..

Komentarze

  1. Rower nie był taki straszny. Pierwszy raz brałem udział w triathlonie i to w dodatku zimowym :-) Nie byłem ostatni. Ale tak to jest, jak startuje się na pożyczonym rowerze, a ostatnia jazda była 2 lata temu. Bardziej bałem się tego pływania (też pierwszy raz zimą i w piance). Powodzenia następnym razem :-) Co nas nie zabije to wzmocni.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa