TRYB JASNY/CIEMNY

Półmaraton Praski – szybka relacja



 

Po pierwsze bardzo dziękuję za trzymanie kciuków, zdrowa i zadowolona na mecie to cieszy! To są trudne (dla mnie) zawody,  bo nocne..
 
Dawno odbiór pakietu nie był taką przyjemnością, wcześniej trzeba było jechać na Pragę, stać w kolejkach, a teraz?

Teraz, z racji zmian sponsorów (Reebok zniknął, BMW również, ale pojawił się Adidas), biuro zawodów było w samym centrum, w wielkim sklepie Adidasa. 

Przemiła obsługa, numerek, worek i dodatkowe przywieszki. Wybrałam „będzie dobrze”, bo tego najbardziej potrzebowałam. 

Coś za coś jak jeden sponsor to nie było żadnego expo, jedynie (i tu moje szczęście) stoisko z żelami, które dobrze trawię.



 
Start biegu o 20.30 – jak dla mnie koszmar. Cały dzień schodzi na tym, że zjeść, ale się nie przejeść, się nawadniać, ale nie przedobrzyć. A do tego…. kupowaliśmy kanapę, więc doszła jeszcze "siłka" i spacery po sklepach…. Zdecydowanie wolę bieg rano. Inna sprawa, że sama wybrałam ten start, bo…. był idealnym wybieganiem po asfalcie przed maratonem! 




Pewno, że wiedziałam na co się piszę, po prostu ja nie jestem osobą lubiącą biegać wieczorem. Na szczęście: kanapa nie była mega ciężka, makaron lekki a izotonik słodki i smaczny. To wszystko wystarczyło, żeby dobrze mi się biegło. Tempo spokojne, puls skaczący…..
 

Jeżeli chodzi o organizację biegu, to:

  • Start – falami ze śliczną oprawą, zające na różne czasy. Zero tłoku i przepychania się.
  • Trasa oznakowana co kilometr (widocznie i właściwie), praktycznie płaska. 
  • W miarę dobrze oświetlona, bez niespodzianek (latarnie to raczej nie po stronie organizatorów)
  • Kibice? Byli i się nie złościli. Dziękuję dopingującym, grającym czy puszczającym muzykę – po prostu lepiej się wtedy biega. Tym bardziej, że była to sobotnia noc, tym bardziej doceniam kibiców. 
  • Ze śmiesznych rzeczy to była jedna mała kibicka, która najpierw pluła na rękę, a potem ją wystawiała do przebicia piątki… 
  • Oczywiście (bo zawsze jest) był też Dzwonnik na trasie – dzięki za systematyczność i niszczenie sprzętów kuchennych poprzez miarowe w nie uderzanie!
 
Niestety studentki i studenci sponsorującego bieg „Koźmina” nie ogarniali w punkty nawodnienia. Tutaj Półmaraton Warszawski jest najlepszą organizacją, zabrakło dowodzenia, bo wolontariusze i wolontariuszki bardzo się starali, tylko nie wiedzieli co i jak. Pewno do kolejnej edycji się przeszkolą. Nie wiem czy to ciemna noc, czy brak mojej spostrzegalności, ale nie widziałam łazienek na trasie, czyli tojtojek przy punktach żywieniowych. Na szczęście nie musiałam z nich korzystać, więc nie wiem czy to było moje przeoczenie.



 
Wbieg na metę, całkiem spektakularny z ogniami i laserami. 

To co doceniam bardzo, że wszyscy biegacze i biegaczki niezależnie od czasu w jakim kończyli mogli się cieszyć z „efektów specjalnych” na mecie! 
 
Myślę, że to idealny bieg, dla tych, którzy trenują wieczorami – lepiej się nie da. Ci, co jak ja wolą rano pobiegać, są mega wykończenie dnia następnego….
 
Podsumowując – święto biegania od odbioru pakietu po metę. Cieszę się, że byłam jego częścią! Na pewno jest to miłe wspomnienie i śliczny medal, który ma trasę biegu!

Komentarze

  1. Też biegłam w tym półmaratonie :)
    Mi się lepiej biega w nocnych biegach, bo mogę na spokojnie zjeść śniadanie i obiad. Niestety mam tak, że pasowałoby mi zjeść 3-4 h przed bieganiem, czy innym treningiem, więc jak maraton w zeszłym roku startował o 9, to było mi ciężko :P

    Tojotjki były, w zeszłym roku były chyba lepiej widoczne, ale nie musiałam ich szczególnie szukać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa