TRYB JASNY/CIEMNY

Ato Ramen w Łodzi




Chodź, chodź bardzo warto. Będzie super. 

Tak to jest, jak się zatrzyma na wspomnieniach z 2019 roku. Wtedy, jeszcze w starej lokalizacji było naprawdę smacznie, a teraz…cóż – niekoniecznie.

Zacznę od dobrych rzeczy – bulion był naprawdę rybny, choć tłusty. Wieprzowina rozpływała się w ustach, a makaron nie był rozgotowany. Ale to trochę za mało jak na miskę za 38 złotych. Druga składała się wrzuconych dodatków i olbrzymiej ilości kiełków.

Jedliśmy Shio i Habanero Miso. Następnym razem jak zgłodnieję w Łodzi to wolę wrócić do Warszawy i zjeść tutaj ramen, półtorej godziny można poczekać.

W moim shio wg menu miało być mięso małży – przekładało się na 5 sztuk niedużych muli, reszta dodatków podobnie jak w miso wrzucona do miski. Dopytałam, czy ramen jest z jajkiem, usłyszałam, że tak. Jest, owszem ale z połówką, poprawnie ugotowaną ale nie marynowaną (w każdym razie niewyczuwalne to w smaku).

Duże rozczarowanie, owszem tradycja ramenowego czwartku utrzymana, ale zdecydowanie wolę te warszawskie wersje, gdzie jest dbałość o szczegóły, zaplanowane ułożenie, ciekawsze składniki i równie dobry makaron.

Ato mieści się teraz przy Roosevelta, w dużym lokalu, który niestety dalej ma fatalną wentylację i średnio sympatyczną obsługę.



Żeby nie było, że tylko narzekam, tutaj bardzo i wielokrotnie sprawdzone polecajki:


Obecnie w kwestii warszawskich ramenowni to polecam, ba rekomenduję w następującej kolejności: BBQ  Ramen-ya (TUTAJ), Yatta (na Bartosiewicza) – w tych dwóch miejscach, przez ostatni rok nie trafiłam na niesmaczną miskę!

Co będzie za tydzień, nie wiem? Wiem, że jak jest trochę chłodniej, pada to ochota na ramen wzrasta….

Komentarze

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa