Tłusty czwartek. Jak najbardziej, ale kiedy indziej
Rankingi, opowieść o kolejce, która ustawia się już w nocy. To, akurat dotyczy cukierni na Górczewskiej, mieszkałam kiedyś przy tej ulicy (dosłownie z 200m od cukierni) i potwierdzam – kolejki były zawsze.
Ocenie podlega lukier, dżem albo marmolada, ciasto itp. każdy zwraca uwagę na co innego. Pojawiają wersje wegańskie, inni tradycyjnie konfitura z róży….
Ceny od 3 do 10 złotych za sztukę. A potem informacja, że w dyskoncie pączki będą po 50 groszy, a bardziej wyroby pączkopodobne.
Nie przepadam za świętowaniem na zawołanie, z jednej strony miło się cieszyć ze wspólnego jedzenia indyka (USA), winogron (Hiszpania) czy pączka (Polska).
Niestety bardzo często w dniach świętowania (czegokolwiek byle zbiorowo) jakość kupowanych i zjadanych zwyczajowych dań czy produktów bardzo spada.
Dlatego myślę, że dobrym pomysłem jest przesunięcie świętowania albo na kilka dni przed albo po. Ważne by zachować taki odstęp by smaczną rzecz kupić, czy zmówić nie w czasie największego zainteresowania.
Dziś nie zjem pączka ani faworków, nie zaproponuję też przepisu bo słodkości u nas w domu pieczone są bardzo rzadko.
Natomiast zgodnie z tabelką informującą o kaloryczności polecam: szybki spacer, to coś co bezpiecznie możemy zrobić dla siebie, swojego serca i jednocześnie nie pozwolić się „odkładać” pączkowym kaloriom!
Komentarze
Prześlij komentarz