Bistronomy - to mogło być w każdym miejscu na świecie

 
Z lokalną kuchnią nie jest prosto, często chęć zjedzenia regionalnych specjałów oznacza super turystyczne miejsca. Można próbować, tam gdzie jedzą „lokalsi”, ale to wcale nie musi się wiązać z wysoką jakością jedzenia.
 
To czym się kierować, jak rankingi dużych portali czy przewodników często odnoszą się do miejsc już nie istniejących, albo takich gdzie szef kuchni i koncepcja zmieniła się pięć razy.
 
Wydaje się, że krajowe rankingi, albo lokalne blogi to chyba najlepszy sposób na znalezienie miejsca ze smacznym jedzeniem.
 
O Bistronomy czytaliśmy tylko dobre rzeczy, same polecajki. I….. cóż. 

Najpierw lokalizacja „po drugiej stronie rzeki” – wygląda na to, że Dunaj, Wisła – to wszystko dzieli miasto na tę lepszą i tę gorszą część, albo delikatniej - na dwie różne części....
 
Bistronomy mieści się w biurowcu, obok Maka i osiedlowego supermarketu. 

Ogródek na parkingu, ale wnętrze klimatyzowane, kilka stolików. Można robić rezerwacje przez interent.
 
Zamówiłam zupę na zimno i smażony ser, były jeszcze ziemniaki z popioły do podziału.
 
Ziemniaki świetne – ilość homeopatyczna. Zupa świetna, ale również w wersji degustacyjnej porcji. Ser – danie główne – wersja normalna.
 
Wszystko fikuśne, eleganckie i doskonale nijakei jeżeli chodzi o miejsce gdzie to jemy. Tak naprawdę to mogło być wszędzie, dosłownie wszędzie.
 
Smaki dobre, porcje malutkie, raczej drożej niż taniej, obsługa miła….ale żeby iść piechotą 40 minut na jakieś dziwne osiedle za Dunajem…..cóż tym razem polecajki były nad wyraz entuzjastyczne, restauracja nagradzana, tylko myślę, że to dlatego, że w Bratysławie nie ma zbyt wielkiej konkurencji…..

 
Smaczna kolacja i duże rozczarowanie, bo chciałam czegoś co będzie słowackie, a nie nijako międzynarodowo – poprawne.
 
Dzięki takiej degustacyjnej kolacji nie z wyboru potem napiszę o ramenie ze słoika, a właściwie zupie miso z tofu, ale to na spokojnie w kolejnym poście…