TRYB JASNY/CIEMNY

Obóz golfowy czyli półkolonie dla dorosłych




Półkolonie – należy dojechać na miejsce, nie ma obiadu, a potem wraca się do domu. Prawda? Wersja dla dorosłych golfistek i golfistów wyglądała dokładnie tak!
 
10.00 – zbiórka w domu golfowym, trening przez 1.5h, przerwa, kolejny trening, przerwa, trening albo wyjście na pole – czynność powtórzyć razy 5, bo 5 dni trwał obóz golfowy.
 
Zaczęło się delikatnie mówiąc nie najlepiej – w poniedziałek nie dość, że lało to jeszcze była burza. Graliśmy 2h na strzelnicy, a pozostałe 3 godziny rozdzieliśmy na kolejne 3 dni….co oznaczało, że zaczynaliśmy od 9.00 a nie od 10.00.
 
Była nas 8 entuzjastek i entuzjastów golfa, co ciekawe nie wszyscy z Warszawy, niektórzy zdecydowali się na prawdziwe kolonie i spanie poza domem (ci co byli z: Wrocławia, Krakowa i Łodzi). Ja kursowałam codziennie – Warszawa – Sobienie Królewskie – Warszawa.
 
Obóz był adresowany do tych, którzy już w golfa grają, nie trzeba było legitymować się niskim handicapem, wszyscy i wszystkie mile widziane.
 
W mojej ocenie to było dobrze przetrenowane i przegrane (w kwestii grania, a nie wtapiania) 5 dni. 

Ćwiczyliśmy wiele rzeczy, wciąż jednak driver nie jest przyjaznym dla mnie kijem. 
 

Dlaczego warto wybrać się na takie zgrupowanie?

Po pierwsze, żeby poprawić technikę, a po drugie żeby poznać innych golfistów i golfistki. To wciąż nie jest zbyt popularny sport, więc tym bardziej ważne (dla mnie) jest żeby grać w miłym towarzystwie.
 
Wiadomo, że jak to po koloniach, tym razem zamiast zeszytu z sekretami mamy grupę na whatsupie, ale podobnie jak po koloniach, mamy wspólne plany na grę i wyprawy na ciekawe pola golfowe.
 
No i jeszcze dla tych, którzy się zastanawiają czy warto – tak, bardzo. 

To może być sport wiodący, tak jak dla tych co są na polu jak tylko świta i grają od 5 rano przez pracą, codziennie. To może być sport rekreacyjny, taki, żeby raz w tygodniu zagrać a raz poćwiczyć….opcji jest wiele, oczywiście jak to bywa w każdym sporcie, coś za coś. Nie będziemy mistrzami grając raz w tygodniu, ale na pewno możemy się dobrze bawić!



 

Oto lista czego się nauczyłam, poduczyłam, albo poznałam w czasie półkolonii:

 
  • Fajne zabawy w patowanie, oczywiście najbardziej mi się podobała ta z nutką hazardu (na tee ale może też być na żetony na strzelnice)
  • Chipowanie do celu, bez celu albo z innymi zadaniami
  • Taktyka i trochę inne liczenie punktów na polu golfowym, żeby było ciekawiej dla początkujących
  • Nie ma co liczyć na zakupy ciuchów golfowym w sklepach stacjonarnych, wszystko przez Internet
  • Nie ma też zbyt dużej ilości piłeczek, one mają tendencję do wpadania do wody albo w krzaki, więc im więcej im tańszych tym mniej frustracji, że nie można ich znaleźć
 

Czego mi zabrakło?


Dalej najdłuższe kije są dla mnie zagadką, a lot piłeczki im zafundowany potrafi zaskakiwać wszystkich…
 




Wstępnie jesteśmy umówieni na drugi turnus za rok…. Ale może wcześniej uda się nam, pókolonistom i półkolonistkom pograć…

Za zdjęcia dziękuję bardzo Trenerowi!

Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa