Indoor Triathlon – warto startować
Śliczna pamiątka i miłe wspomnienie szalonego wieczoru na basenie i siłowni! fot. D.Szymborska |
Phi dystans niepasujący do treningów, brak oporów powietrza na rowerze i jeszcze ta mechaniczna bieżnia, nie wspominając o nawrotach na basenie…
Pewnie, tak.
Jednak – basen – nawroty mogą albo spowolnić albo bardzo nam pomóc – w zależności jak je wykonujemy. Płyniemy bez pianek, woda ozonowana… ja nie narzekam.
Rowerek – pewno nie wieje z boku, może wiać z buzie jakby chłopaki przyniosły wentylator, za to waty są bezwzględne. Nie ma opcji, że z górki…jak tylko poprawnie wprowadzimy dane, to jedziemy „naprawdę”. Z tymi danymi to trzeba uważać, bo jako facet ważący 75 kilo nie osiągałam zbyt dobrych rezultatów – tutaj nie warto się śpieszyć, bo co wprowadzimy do komputera, tak pojedziemy.
Bieżnia mechaniczna – nie ma opcji ścinania zakrętów! O! Dla mnie jest to najtrudniejszy etap, a to się zagapię w telewizor, a to zamyślę….
Dla mnie jeszcze ogromną zaletą triathlony pod dachem jest to, że odpada mi transport roweru, zanoszenie wszystkiego do strefy zmian – pakuję do torby: czepek, okularki, klapki, stanik sportowy, spodenki tri i bluzeczkę. Do tego buty i bidon i mam wszystko co potrzebne żeby się sponiewierać.
Na bogato! Żel o zapachu życiówki pachnie bardzo męsko! fot. D.Szymborska |
Na kolorowym zbyt bardzo było widać rumieńce! |
No i jest śliczny medal! fot. D.Szymborska |
To już mój trzeci sezon startowania, niestety zmienił się dystans – 500m, 15 zamiast 20km roweru i 5 biegu. Wolałam tamtą wersję, ale teraz będzie tak, więc w grudniu będę mogła zobaczyć postępy (taki jest plan).
Wyjątkowe też było otrzymanie pakietu startowego – czepek, żel, batonik, napój, worek i żel pod prysznic. Pewno, że lubię pakiety startowe, ale jakby go nie było też bym przyszła. Medal pierwszy z cyklu zdobyty.
W grudniu startuję rano, z moją ulubioną ekipą rannych ptaszków!
Ps. Dziś na porannym spinningu nie było lekko, ale rozjazd nogom się przydał…
Komentarze
Prześlij komentarz