Degustując…kawę
Twierdziłam, że w kuchni nie ma miejsca na ekspres ciśnieniowy, ale na młynek, puszkę, dripper to się znalazło...fot. D.Szymborska |
Kursy enologiczne robiłam wieki temu, degustuję i piję wino od wielu, wielu lat. Uwielbiam o nim opowiadać, cieszę się z zapachów i smaków...
Teraz przyszła pora na kawę.
Na razie mam: dripper, filtry, młynek i dużo zapału do mielenia i picia kawy. Jest też ekspres – kawiarka.
Z racji drippowania, czyli parzenia kawy w sposób przelewowy zaczęłam więcej uwagi przywiązywać do ziaren kawowych. Sama je mielę co:
a) jest wielką frajdą
b) pięknie pachnie w domu
c) pozwala zmieniać sposób zmielenia w zależności czy kawa ma być z kawiarki czy z drippa.
Niby nic specjalnego, bo nie mam specjalnego czajniczka i miliona innych gadżetów kawowych, ale jak czytam opisy drukowane na opakowaniach kawy to…troszkę rozumiem co czują osoby zaczynające swoją przygodę z degustowaniem i piciem wina.
Wcześniej dzieliłam kawę na: mocną i słabą. Tej drugiej nie lubiłam i dalej nie lubię. A jak czytam, że kawa ma aromat kumkwatu i jasną kwasowość papai to czuje się trochę zagubiona….
Tak jak inni kupują wino: „żeby kwaśne nie było”, tak ja wciąż uczę się smaków kawy. Podoba mi się to!
Nie da się zrozumieć i nazwać smaków w winie, jeżeli nie ma się do czego ich odnieść – zapach świeżo skoszonej trawy, czy siodła a może jaśminu…. To wszystko tak łatwo przychodzi, opowieść, historia i zabawa w smaki i zapachy. Z kawą (na razie) jest trudno.
Analogii winno kawowych odkryłam już sporo: ważne jest miejsce, gdzie rośliny są uprawiane (niewątpliwie), liczy się wysokość nad poziom morza (w przypadku kawy bardziej), czas zbioru (rocznik), sposób palenia vs sposób winifikacji, wiek roślin. W przypadku kawy dochodzi stopień zmielenia, to niech będzie dekantacja, gdy chodzi o wino. Dalej jest podobnie: kolor, nos i smak. Wino się napowietrza, nie słyszałam, żeby tak degustować kawę. Po kilku próbach mamy zmęczony i nos, i usta, ciężej nazywać smaki.
Różnica jest wielka, po degustacji kawy mogę dalej jeździć autem!
Wystarczy rano wypić kawę, by życie nie było już czarnobiałe....ani szare fot. D.Szymborska |
Podoba mi się początek mojej kawowej przygody, muszę tylko uważać, żeby nie przesadzić, bo trzęsące ręce i szybki oddech nie zdarzają mi się po winie, a po kawie i owszem…a bardziej po zbyt dużej jej ilości.
Wszystkie rady dotyczące odkrywania kawowych rewirów mile widziane!
Nie znam się na kawie, moja musi być słodka z dużą ilością mleka.
OdpowiedzUsuńteż taki kiedyś lubiłam....i do tego syrop...ale wszystko się zmieniło...
Usuńa mnie ostatnio oczarowuje... magia herbaty! zaczynam zgłębiać ten temat :)
OdpowiedzUsuńO to z ciekawością się czegoś dowiem, ja piję dużo naparów. pozdrawiam serdecznie
UsuńU mnie jak kawa, to tylko mocna i bez cukru. Takie połączenie daje kopa na cały dzień. :)
OdpowiedzUsuńNa cały? to szczęściarz z Ciebie, mi wystarcza tak do południa...no ale pierwszą kawę piję przed 7 rano :)
UsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń