(Prawie) 10K w wąwozie Guayadeque (Gran Canaria)
W ruinach domu, wśród kwitnących migdałowców fot. T. |
Ciężko wymówić nazwę wąwozu, łatwiej wpisać w nawigację! Jedzie się do końca, ślepa wąwozowa uliczka, potem nic tylko maszerować na spacer albo biec na wycieczkę.
Wybraliśmy trasę do Caldera a Los Marteles – 4.5km w jedną stronę. Szlak żółty. Choć słowo szlak, tutaj w rozumieniu bardzo hiszpańskim, czyli jest ścieżka, na której w kilku zdaniem wyznaczającego newralgicznych punktach postawiono słupek z żółtą kreską, ewentualnie w przypadku rozwidlenia i rozdzielenia na kolejną trasę, jest drogowskaz o tym informujący.
Nie warto narzekać, lepiej zapamiętywać drogę, co pewien czas oglądać się za siebie, tak żeby widzieć trasę z dwóch perspektyw – takie obrazy przydadzą się jak będziemy wracać.
Zupełny brak turystów na szlaku, przez 3 godziny spotkaliśmy tatę (triathlonistę, sądząc po t-shircie) z synem, gdy zbiegali naszym szlakiem. Niestety w drodze do Los Marteles nie ma żadnych źródełek, z których słynie wąwóz, to na końcu przypomina ujęcie wody i jest ogrodzone.
Los Marteles to krater wygasłego wulkanu, ale nie można się nastawiać na marsjański krajobraz, to polanka o innym kolorze, nie byliśmy pewni, czy doszliśmy do końca szlaku, czy jeszcze coś będzie dalej. Schroniska, schronu czy tabliczki brak.
Cudowne widoki, gorące słońce, cisza - tu się naprawdę odpoczywa fot. D.Szymborska |
Owoce kaktusów - uwaga na kolce!!! fot. D.Szymborska |
Kapliczka na szlaku fot.D.Szymborska |
Jeden z nielicznych drogowskazów fot. D.Szymborska |
Regionalna szopka fot. D.Szymborska |
Bez turystów! fot. D.Szymborska |
Sama trasa prześliczna. Kaktusy, pola tarasowe, kwitnące i owocujące migdały (to znacznie wydłuża wycieczkę, jeżeli znajdzie się miłośnik obierania znalezionych migdałów).
Do biegania trasa „dobra plus”, bo trzeba mocno pilnować ścieżki, trochę kamieni i bardzo niewygodnego szutru (jak łatwo się domyślić do podchodzenia ok ale do schodzenia czy zbiegania – nie).
Idealna wycieczka dla tych, którzy chcą się cieszyć z ciszy, przyrody. Według mojego Garmina podeszliśmy 518 metrów (start na 992, meta na 1510).
Jak piszą na Allegoro -polecam wycieczkę! A tak serio, to miło pójść na spacer tam gdzie nie ma ludzi i nie da się podjechać autem. Turystyka samochodowa to jedno z ulubionych zajęć Hiszpanów. Jadę autem albo do restauracji (3 na końcu wąwozu, przy początku szlaku), albo wiozą jedzenie i korzystają z przygotowanych przy parkingach kamiennych grilli.
Na koniec – uważajcie na panów parkingowych! Zajmują się spisywaniem numerów tych aut, które – uwaga, uwaga – nie stoją równolegle do namalowanych linii. Zostawiacie auto, idziecie do restauracji a pan ma kajecik, twierdzi, że potem z tego będzie mandat! My zdążyliśmy przestawić samochód by był dokładnie przy liniach, nadgorliwy pan parkingowy wykreślił numer z kajecika! Uff!! Najlepiej zostawić auto na placu pod restauracjami, ale to oznacza przejście kilkudziesięciu metrów, coś co ciężko zaakceptować hiszpańskiemu, samochodowemu turyście….
Ładnie to wygląda.
OdpowiedzUsuń