Postanowienia noworoczne, czyli tłum na siłowni i basenie
O zdrowe jedzenie dbam dalej, tutaj sałatka z agulasem, jajkami przepiórczymi, bio pomidorami i ziemniakami i sałatami fot. D.Szymborska |
Zgrzytałam zębami na zajęciach ze spinningu. Normalnie było nas 6 czasem 7 osób, w środę jeździło 19! Na basenie we czwartek było 12 osób na torze, od szóstej rano oblegane były nawet jacuzzi! Też narzekałam.
Pan w basenowej kasie powiedział, że jeszcze maks dwa tygodnie i wszystko wróci do normy. Pani w siłowniowej recepcji twierdzi, że od lutego nie będzie problemu z dostępnością górnych szafek w szatni (dużo wygodniejsze i obecnie oblegane!).
To bardzo smutne wiadomości. Owszem źle mi się pływało, ciężej jeździło. Co do pływania to można wypracować bezpieczne i wygodne pływanie nawet w tak dużej grupie na jednym torze, jeżeli chodzi o spinning to przecież można dostawić dwa wentylatory i wszystkim będzie się dobrze jeździło.
Piszę to wszystko dlatego, że z przyjemnością się lepiej zorganizuje, podzielę miejscem. Wszystko jest do zrobienia. Ważne jest, żeby postanowienia noworoczne wytrzymały więcej niż dwa tygodnie (do miesiąca – zdaniem pani z siłowniowej recepcji)!
Internet huczy od porad jak wytrwać, co zrobić, żeby dotrzymać noworocznych postanowień. Ja w tym roku nie dodawałam sobie nic specjalnego, nie mam złotych rad – ot zależy mi to ćwiczę!
Może zamiast porad w stylu – ustal dni tygodnia w których będziesz ćwiczyć, kup opaskę liczącą kroki itp. warto spokojnie przemyśleć co daje nam systematyczna dawka ruchu?
The Guardian opublikował długi artykuł tłumaczący jak ważny jest ruch i ćwiczenia grupowe. W 100% zgadzam z przypomnieniem, że siłownia to grecki wynalazek (teraz to na goło nie ćwiczymy), że pasy masażu wcale nie wyszczuplają, że rzymianie wiedzieli, że ćwiczenia fizyczne są na tyle ważne, że wymyślali najróżniejsze zawody. Wreszcie, że ćwiczenia grupowe poprawiają humor, socjalizują a to wszystko przy jednoczesnym spalaniu tłuszczu.
Czytamy, widzimy ludzi chorobliwie grubych, wylewają się obok nas w samolotach (podobno muszą płacić za dwa miejsca…), siedzą w samochodach… grubniemy i coraz mniej się ruszamy. Cukrzyce, zawały… lista chorób wynikających z braku ruchu jest coraz dłuższa. Naukowcy prześcigają się w propozycjach i wyliczeniach, ile minut trzeba spacerować (umiarkowany wysiłek) ile czasu np. skakać na skakance (duży wysiłek) by nazwać to ruchem.
To może bez specjalnych postanowień wpiszemy w nasze kalendarze treningi? Nie porywamy się na roczne abonamenty, tylko „grzecznie” chodzimy na treningi, przechodzimy piechotą o jeden przystanek więcej i mniej jeździmy windą?
Ja zgrzytać zębami nie będę, miło mi będzie w super atmosferze jeździć na rowerkach treningowych, a na basenie dopracujemy sprawne wymijanie! Na szczęście w lesie nie biega się w kolejkach!
a ja mam postanowienie... jeść więcej! ale coś mi to nie idzie :D
OdpowiedzUsuń