TRYB JASNY/CIEMNY

Kup dziecku słuchawki, albo załatw nianię!

Naprawdę jest w czym wybierać.....fot. D.Szymborska


Pomyślałam, prześpię się z tym. Myślałam, że przejdzie, ale nie. Wściekłość na chamstwo i głupotę nie mija.

Sytuacja: restauracja (trzeba zrobić rezerwacje, bo tylko kilka stolików, raczej drogo, Warszawa), przychodzimy punktualnie stolik czeka. Siadamy i coś jest nie tak. Coś jest BARDZO nie tak. Z głośników słychać muzykę, taką niezobowiązującą skomponowaną do restauracyjnych sal, która ma być tłem do rozmów przy stolikach. Słychać też: ujadanie, wrzaski, dźwięki uderzania i skrzeczące głosy. Przy stoliku obok siedzi dziecko, które na komórce bardzo głośno ogląda bajki. Prosimy miła panią kelnerkę o zwrócenie uwagi, że taki wieczór kreskówek przeszkadza innym. Pani prosi o ściszenie, ojciec dziecka mówi donośnym głosem, że nie zamierza ściszać i do malucha – możesz oglądać jeszcze głośniej. 

Nie mam pretensji do kilkulatka, chce się czymś zająć, nie bawią go steki, nie chce jeść podrobów – wszystko w porządku, ale rodzice?! 

Niestety oglądanie bajek w miejscach publicznych – metro, tramwaj, poczekalnia u lekarza i restauracje staje się coraz częste. Wszystko bez słuchawek.

Głośno, głośniej, najgłośniej. Zagłuszyć wszystko, zająć dziecko, przekrzykiwać się obok malucha.


A wszystko po to, by zjeść „w spokoju”.

Po to co piszę? Bo myślę, że z wyjątkiem pana chama ze stolika obok, to może niektórzy są tego nieświadomi? Nie myślą, że to, że oni przywykli do krzykliwych bajek nie oznacza, że cała reszta też. Może, nie wiedzą, że teraz słuchawki są kolorowe, fajne i również w rozmiarach dziecinnych? 

Wreszcie jak stać kogoś na obiad w restauracji, to może oznaczać również, że i kasa na nianię, opiekunkę się znajdzie…

Jak mieszkaliśmy w Londynie często widywałam lokale, gdzie było napisane, że dzieci i psy są niemile widziane, ewentualnie pseudo żartobliwe informacje, że niegrzeczne dzieci będą nagradzane kociakami, które trzeba będzie zabrać ze sobą do domu. Oburzające? Tak, to przedmiotowe traktowanie kociaków, owszem, ale zakazy – raczej nie. 

Lubię dzieci, nie zawsze lubię ich rodziców.

Co pewien czas media obiegają informacje, że właściciel jakiejś restauracji zabrania wejścia dzieciom – wtedy jest szum, dyskusje, że dyskryminacja, że tak nie wolno. A co ma powiedzieć dorosła osoba zmuszona do słuchania wrzaskliwych bajek w czasie wizyty w restauracji? 


Dlatego - niania albo słuchawki! Istnieją też kolorowanki, takie klasyczne z kredkami, albo książeczki z naklejkami (żeby nie było, że polecam rzeczy z XIX wieku!)….trochę cichych zabaw również zostało obmyślanych w przeszłości….

Komentarze

  1. mam wręcz alergię na takie zachowanie... czy to restauracja, czy środki komunikacji miejskiej, czy kreskówki, czy muzyka, czy oglądanie filmików na youtubie. Osobiście nie rozstaję się z książką i czytam czy w pociągu, czy przy jedzeniu, to takie coś mnie po prostu doprowadza do białej gorączki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, czytanie książek! sport cichy i nie wadzący nikomu!!!

      Usuń
  2. Szlag jasny by mnie trafił w takiej restauracji. Leciałam ostatnio samolotem z Katowic do Warszawy i przez całe 50 minut lotu dziecko darło mi się nad głową. Myślałam, że szlag mnie jasny trafi. Czasem przydały by się strefy bez dzieci czy tylko dla dorosłych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, świetnie Cię rozumiem. Jednak w samolotach maluchy czasem wyją z powodu zmiany ciśnień, bo uszy je bolą....

      Usuń
    2. Też tak mogło być, ale akurat to dziecko darło się za przeproszeniem już na lotnisku, później całą odprawę, jazdę do samolotu, lot, lądowanie i odprawę z drugiej strony. Nie wiem czy miało gorszy dzień, ale było to bardzo męczące.

      Usuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa