Szosa na co dzień czyli o dojeżdżaniu do pracy
Kolarski poranek |
Zacznę od plusów, jakie niesie dojeżdżanie rowerem do pracy:
·
Poranny i popołudniowy rozruch – nie mówię
trening, ale na pewno ruch i spalone kalorie,
·
Dobry humor od rana,
·
Brak stania w korkach,
·
Spora oszczędność, jeżeli auto zamienimy na
rower,
·
Brak konieczności martwienia się o miejsce do
zaparkowania, albo o dziury w rozkładzie jazdy,
·
Można się ścigać z Uber Eats wracając do domu (z
innymi też).
Teraz kilka malutkich, ale bywa, że uciążliwych minusików:
·
Jeżeli w pracy nie ma łazienki z prysznicem, to musimy
jechać w tempie co najmniej spokojnym, żeby siedzenie z nami w pokoju nie było
uciążliwe dla innych,
·
Trzeba wozić ze sobą ubrania na przebranie
(spodenki z pieluchą nie są biurowym strojem),
·
Trzeba gdzieś trzymać rower (ja wnoszę do biura
i mogę patrzeć na niego zza swojego biurka),
·
Jak pada to jest się mokrym (tak, serio!).
Jak dla mnie zalet zdecydowanie więcej niż wad! Jeżeli do
tego dodamy rozsądne podejście to znaczy, nic na siłę i z uśmiechem to takie
dojazdy mogą być przyjemnością!
Oto kilka praktycznych rad, które pomogą w początkowym etapie
przesiadania się na rower:
·
Spakowana dnia poprzedniego torba/plecak z ubraniami
i butami do przebrania! Nie zapomnijcie o majtkach! Śmieszne, prawda, ale jak
się jeździ w spodenkach kolarskich to lepiej się upewnić, czy zapakowaliśmy do
torby WSZYSTKIE cichy do przebrania. Dobrze też, żeby torba była
nieprzemakalna, a jak taka nie jest, to pakujmy rzeczy w worki,
·
Zmierzenie trasy – nie chodzi tylko o kilometry,
ale to ile naprawdę zajmuje nam dojazd (ja byłam zaskoczona – że tak szybko,
ale kolega wręcz przeciwnie, spóźnił się do pracy),
·
Lampki i odblaski – wiem, wiem, nie pasują do
pięknej szosy… mówi się trudno ale bezpieczeństwo jest najważniejsze, bo o
kasku to chyba nie trzeba przypominać (dziewczyny, dzięki czapeczkom kolarskim
włosy są OK).
Jak nie teraz to kiedy? Jak będzie zimno i ciemno?
Komentarze
Prześlij komentarz