Jurker a może Dżurker – na biegowej ścieżce – nowa książka Scotta Jurka

Coś dla miłośników gór i biegania...

Pewno, że jest o bieganiu, ale ta książka też jest o miłości. Taka na jeden zimniejszy i dłuższy wieczór – to już niedługo. Czyli idealny prezent na Gwiazdkę, albo jak ktoś marznie to do przeczytania już teraz!

To opowieść o bieganiu, takim ekstremalnym, górskim pełnym kontuzji, dziwnych zdarzeń ale też wielu ludzi, którzy są wielkimi entuzjastami sportu.

Jak dla mnie mogłaby być o połowę krótsza bo opowieść trochę się ciągnie, to pewnie dlatego, że Scott biegnie przez 3540 kilometrów. To nie literówka – przez wiele dni, po górach z wsparciem technicznym swojej żony i przyjaciół.

Przeczytałam i pomyślałam, że każdy ma swoje pasmo gór, które kusi, czeka. Jak to można się spodziewać po Jurku, wybierze coś spektakularnego – Szlak Appalachów, ale my możemy pobiec z Gubałówki na Butorowy, potem na Czerwone Wierchy, albo tak jak chłopaki gonić na lekko po Tatrach Wysokich. Każdy znajdzie coś dla siebie, trzeba tylko biegać i chcieć!

Że urlopu nie ma, że kasy brak, że żona krzywo patrzy, że dzieci wymagają opieki, że pies obgryzie meble – często jesteśmy mistrzami w tworzeniu wymówek. Jurek pokazuje, że można inaczej – bywa trudno, ale co cel to cel.

Z pewnością nie można brać z niego przykładu jeżeli chodzi o przygotowania do startu w tym „wyzwaniu” – ich nie było. To na co może sobie pozwolić taki zawodnik to nie to samo co inny amator biegania. Nie należy też naśladować Jurka w podejściu do kontuzji i urazów – on dobiegnie, a zwykły śmiertelnik będzie chodził o kulach przez następne kilka miesięcy…

Warto przeczytać, właśnie teraz jesienią w czasie roztrenowania, albo zimą by znaleźć motywację!

A to co jest wyjątkowe w tej książce to dwugłos – Socotta i Jenny (jego żony) – dzięki jej obserwacjom, wydaje mi się, że widzimy więcej i jest to bardziej szczera historia….

Północ, Jak odnalazłem siebie na Szklaku Appalachów, Scott Jurek, Jenny Jurek, Wydawnictwo Galaktyka, Łódź 2018