Triathlon pod dachem – za i przeciw
Trzy tury – poranna, środka i wieczorna. W tej pierwszej prawie zawsze ta sama ekipa. W środkowej nigdy nie startowałam, w wieczornej jest bardzo tłoczno, bo to przedział czasowy, który wybiera większość zawodników.
Co mówią startujący? Bez wyjątku są szczęśliwi, na umownej mecie, część cieszy się z życiówek, inni liżą rany postartowe. Słyszałam też takie zdania:
„Nigdy nie byłem tak spokojny w czasie negocjacji.”
„Usnęłam w pracy.”
„Pół nocy nie spałam, bo wciąż były we mnie emocje postartowe.”
To już kolejny sezon startów. Każdy jest inny, każdy lubię, bo jest pełen wyzwań. Tutaj lista za i przeciw w startowania w zawodach triathlonowych pod dachem.
Za:
- Idealne rozwiązanie na pierwszy start. Debiut w bezpiecznych i mniej wymagających warunkach. Etap pływacki w basenie – nie ma fal, brudnej wody, „pralki”.
- Nie trzeba mieć specjalistycznego sprzętu – nie potrzebna jest pianka, rower – wykorzystujemy sprzęt na siłowni (choć są wersje, gdzie rower wpinamy w trenażer, wtedy już jest to bardziej logistycznie skomplikowane).
- Nie ma limitów czasowych, każdy ukończy swoje wyzwanie.
Przeciw:
- Pływanie w basenie, 40 odbić od brzegu basenu – nudne i monotonne.
- Na rowerze stacjonarnym jest bardzo, bardzo gorąco.
- Bieganie po bieżni mechanicznej wymusza inne przetaczanie stopy, nie wszyscy za tym przepadają.
Jak dla mnie minusy są do zniesienia, a możliwość startu w zimie, bez względu na pogodę, czy jest ciemno czy jasno jest ogromną zaletą. Nie mam zbyt dużego zaufania do wskazań rowerów, jeżeli chodzi np. o pomiar watów, ale jeżdżąc zawsze na takim samym rowerze, można porównywać wyniki z kolejnych startów.
Kilka minut po 8 rano, my już z medalami! fot. pani fotograf |
Dla mnie najtrudniejsze jest bieganie na bieżni mechanicznej – a to się zagapię w TV, a to wlokę się bardzo. Zdecydowanie wolę biegać na świeżym powietrzu.
Za rok ruszy kolejny cykl zawodów. Przybywa zawodników, z małego klubowego ścigania zrobiły się spore zawody. Pojawiły się medale, przyjeżdżają zawodnicy z innych miast. Jest zarówno ściganie na bardzo wysokim poziomie jak i debiuty!
Wczoraj był szalony dzień, o 7 rano razem z koleżanką ścigałyśmy się, potem o 8 wieczorem zmieniłam się w kibickę. Za pierwszym i drugim razem odwiedzin w klubie świetnie się bawiłam. Emocje startowe czy wspieranie startujących – to i to daje dużo satysfakcji!
Mój medal został w domu, a tutaj medalistki sesji wieczornej! |
Cieszę się, że kilka lat temu dowiedziałam się o tych zawodach, nie mogę sobie przypomnieć w jakich okolicznościach, wiem na pewno, że w kolejnym sezonie też się na nie zapiszę! To super motywacja do treningów, dodatkowo bezlitosne informowanie o tym w jakiej kondycji się znajdujemy.
Wczoraj zrobiłam życiówkę (zmienił się dystans, więc nie mogę odnosić tego do poprzednich lat), cieszę się, choć coraz trudniej jest urywać minuty, sekundy – a przecież o to właśnie chodzi. Różnica 6 minut, tyle wpracowałam przez zimę! Cieszę się!
Jeszcze o takim rozwiązaniu nie słyszałem ale wydaje się mieć sporo plusów.
OdpowiedzUsuń