![]() |
Chwilę po otwarciu siłowni... |
Jest ciemno i jest smog, dlatego dość często bywam na
siłowni. Cieszę się, że zima się kończy bo ćwiczenie pod dachem, na bieżni, maszynach
nie należy do moich ulubionych zajęć.
W Internecie można zobaczyć wiele filmików z „siłek”, jest z
czego się pośmiać – nieumiejętne używanie maszyn, błędy, czasem nawet wypadki.
Nie trzeba odpalać
komputera, czy zerkać na komórkę wystarczy przyjść do jednej z sieciowych
siłowni, by zobaczyć jak NIE ĆWICZYĆ albo jak się NIE ZACHOWYWĆ na siłowni
Po pierwsze – wydaje
mi się najbardziej niebezpieczne – instruktorzy, którzy utrwalają błędy swoich
podopiecznych. Nie wiem, czy wynika to z niewiedzy, nieprzywiązywania uwagi do
tego jak ćwiczy klient czy jest jeszcze jakiś inny powód. Wygląda to tak –
klient płaci, może się wygadać, a trener personalny zadaje ćwiczenia i…nie
poprawia błędów. Potem taka osoba rezygnuje z usług trenera, bo uważa, że już
zna ćwiczenia i może trochę zaoszczędzić. Owszem zna, tylko wykonuje je błędnie
i tak będzie do czasu albo kontuzji albo nowego, lepszego trenera…
Po drugie – brak higieny,
nie mówię tutaj o paniach, które po ćwiczeniach poprawiają makijaż i wychodzą
omijając prysznic, mam na myśli tych co ćwiczą, wstają z maszyny, czy schodzą z
bieżni i nie przecierają, dezynfekują sprzętu. Blee. To żadna przyjemność wycierać
po kimś poręcze, ławeczki, drabinki....
Po trzecie – bałaganiarze.
Sama mam problemy (duże) z utrzymaniem porządku w domu, ale na siłowni udaje mi
się odstawić hantle, czy odwiesić taśmy. Rano jest lepiej, bo wieczorem
siłownia jest sprzątana i sprzęty odkładane na swoje miejsce, ale gdy przyjdziemy
popołudniu to panuje wielki bałagan. Nieszanowanie sprzętu to rzecz bardzo
denerwująca.
Po czwarte – oglądacze.
To panowie, którzy przychodzą na siłownie popatrzeć na wygimnastykowane ciała,
praktycznie nie zajmują się ćwiczeniem, tylko okupują „punkty widokowe”.
Po piąte –
zajmowacze sprzętów. Tu ustawi bidon, tam położy ręcznik – zajmie 4 maszyny, bo
przecież będzie na nich ćwiczył.
Sporo się tego nazbierało, ale na szczęście, wciąż są
sympatyczne osoby na siłowniach. Takie uśmiechnięte, wesołe. Lubię
doświadczonych pakerów – mają rozpiskę, zaplanowany trening, jak ćwiczą to miło
popatrzeć na prawidłowo wykonywane ćwiczenia. Są też nowicjusze, którzy nie
boją się pytać, są pełni entuzjazmu i wiary w siebie, to ci, którzy najpierw
nakładają talerze, by potem je zdejmować bo jednak za ciężko… są też wesołe
grupki przyjaciółek, które pół czasu ćwiczą, pół plotkują.
Cieszę się ba za miesiąc o 6 rano będę mogła wyjść pobiegać…nie
na bieżni tylko, normalnie na dworze, bardzo mi tego brakuje….
poza uczelnianą siłownią jeszcze na żadnej nie byłam... :D :D jestem zakompleksionym maniakiem gromadzenia sprzętu w domu, bo wstydzę się ćwiczyć "publicznie" :D ale z tego co czytam, to faktycznia irytujące szczegóły
OdpowiedzUsuń