III Miejsce w Finale Kobiet Indoor Triathlon w Hilton Holmes Place
To już było późno wieczorem, dlatego (chyba) taka dziwna mina...nie jestem pewna czy miałam siłę się cieszyć.. |
Jejku jakie to były przyjemne starty. To znaczy, teraz tak
to oceniam, bo jak nie miałam mocy w nogach, dawały znać braki magnezu czy
zwyczajnie nie mogłam złapać oddechu, to myślałam zupełnie inaczej. Pięć porannych
startów i szósty wieczorny. Ten ostatni najtrudniejszy dla mnie. Styczniowy
najlepszy jeżeli chodzi o wynik.
Ogromnie miło być częścią szalonej triathlonowej rodziny! Bo
jak nazwać grupę dorosłych ludzi, którzy zmęczeni po 8 godzinach pracy, przychodzą
do klubu fitness by się sponiewierać. U niektórych wysoki poziom adrenaliny!
Rywalizacja amatorów wcale nie oznacza, że nie ma poważnego ścigania! W przeciwieństwie
do zawodów dla PRO tutaj jest miejsce na dobrą zabawę i radość z samego faktu
uczestnictwa w zawodach.
Do Finału zostały zaproszone zawodniczki, które startowały i
zajmowały czołowe miejsca w poprzednich edycjach.
Pływałyśmy w 25m basenie (tym razem woda była przyjemnie
chłodna a nie ciepła jak zupa!), potem biegusiem po schodach by wpiąć się w rower
spinningowy. Tym razem rowery zamiast w salce do spinningu stały na środku
siłowni – z pewnością byłyśmy sporą atrakcją dla ćwiczących. Pani sprzątająca
uwijała się z mopem, żeby wycierać najpierw wodę a potem pot z podłogi. Jazda w
miejscu oznacza nabranie sporych rumieńców! Nie ma chłodzącego wiatru!
Potem bieżnia. Z bieżni oglądałyśmy finały chłopaków. Nie
zabrakło smutnych momentów – kolka wykluczająca z dalszego uczestnictwa.
Było
co oglądać – panie na zwykłych rowerkach, panowie na wiosłach mogli się przyglądać
triathlonowemu spektaklowi. Padanie za linią mety – czyli schodzenie wężykiem z
bieżni i kładzenie się na podłodze, sapanie, stękanie podczas biegania…
Zdecydowanie byliśmy najbardziej spoconymi ludźmi na siłowni! Wydaje mi się, że
tez byliśmy najbardziej zadowolonymi i spełnionymi. Oczywiście, nie zawsze czasy
były takie jak chcielibyśmy ale zabawa i rywalizacja dodaje skrzydeł!
Dostałam worek na buty, czepek i batonik i….i o to właśnie chodzi
w sporcie amatorskim o zabawę, o walkę do końca i radość z możliwości
rywalizacji z innymi.
Gratuluję Darii i Karolinie! Szczerze już nie mogę się
doczekać jesieni, bo wtedy rozpocznie się kolejny cykl.
Dziękuję też Kubie za organizację, a medal z napisem na
szarfie jest super pamiątką!
To naprawdę są dobre zawody! Każdemu pozwalają na
a) monitorowanie efektów (lub ich braku) treningów, b) rywalizację sportową
(niezależnie od poziomu wytrenowania), c) stratowanie w bezpiecznych warunkach,
d) ręczny ale staranny pomiar czasu. Nie piszę o pakietach startowych bo
praktycznie ich nie ma (no chyba, że akurat są batoniki), są medale na „mecie”.
To super pamiątka, choć jestem przekonana, że i bez nich startowalibyśmy! No
ale jak jest medal to jest i wspomnienie na wieszaku, w szufladzie albo specjalnej
gablotce...
Zestaw startowy fot. D.Szymborska |
Drugie śniadanie i lunch i torba na zawody fot. D.Szymborska |
gratulacje!!!!! :)
OdpowiedzUsuńdzięki bardzo :)
Usuń