Szosa jest kobietą – Kolarskie Czwartki – relacja
Jak wiadomo, przed startem wygląda się dużo lepiej! Z A. jeszcze przed rozgrzewką fot. M. |
Przed maratonem ładuję węgle, przed triathlonem uważam na
lokalne jedzenie, przed zawodami planuję co znajdzie się na moim talerzu.
Przed
Kolarskimi Czwartkami zjadam batonik, kilka miśków i pędzę. Tak, tak strategii
żywieniowej brak. Zawody rozgrywane w tygodniu rządzą się swoimi prawami. Rano
basen, potem praca, wreszcie rowerowe popołudnie. A jeszcze żelik przed startem…
5 i 12 lipca w czasie Czwartków Kolarskich startujemy razem
i jeździmy po 4,8,12 czy 16 pętelek.
Wszystko zależy od kategorii wiekowej i płci. Moje 12 kółek
to wyścig dla amatorów dwojga płci.
Jechałam w grupie najpierw 4 osób a potem 3. Dawanie zmian,
praca w zespole. Serio to możliwe na amatorskich zawodach. W połowie ostatniego
okrążenia poczułam, że jeszcze mam trochę siły w nogach, pognałam do przodu,
wcześniej informując o tym koleżankę – tak, tak pracowałyśmy razem na wspólną
jazdę, więc uważałam, że tak trzeba.
Finish mi wyszedł (prawie) bo kolega
prześcignął mnie o koło, ale co się nacieszyłam szybką jazdą pod sam koniec to
moje!
Już po wyścigu, plotki, plotki jeszcze raz plotki fot. Kolarskie Czwartki |
Trzecie miejsce open kobiet w wyścigu B fot. Kolarskie Czwartki |
Kolarskie Czwartki, to wciąż kameralna impreza, gdzie każdy
znajdzie coś dla siebie niezależnie od poziomu zaawansowania. Początkujący
amatorzy, też. Piszę o tych zawodach już od kilku lat, z niesłabnącym
entuzjazmem (mimo, że nie ma już pasztecików ze szpinakiem) bo jest: świetna
atmosfera, możliwość ścigania, pomiar czasu, premie, znajomi…a teraz jeszcze
doszły nagrody więc nic tylko się ścigać.
Kolejne zawody już w ten czwartek, wciąż można się zapisać
(przez Internet) albo na miejscu, przed zawodami.
To co widzimy się, prawda?
Efekt zapakowania dyplomu do tylknej kieszonki w bluzeczce kolarskiej fot. D.Szymborska |
Komentarze
Prześlij komentarz