840 pięter w 8 godzin czyli Everest Run
Rok temu napisałam (TUTAJ), że zamierzam przejść o 10 razy więcej 41 (właściwie 42 bo startujemy z -1) pięter. Słowa dotrzymałam – 20 wejść za mną.
Zacznę od tego, że zwyciężczyni weszła 105 razy. Tak, w tym roku 24 godzinne chodzenie po schodach wygrała dziewczyna! Wielkie gratulacje dla Ilony Gradus.
A teraz o samych zawodach, bo są naprawdę dziwne. To towarzyskie chodzenie po schodach. Dokładnie jest nas 200 towarzyszy i towarzyszek, mamy 24 godziny i całą klatkę schodową w hotelu Marriott dla siebie. Do dyspozycji są też dwie windy towarowe. Brzmi ciekawie, prawda?
Grupy startowe są podzielone na godziny – pierwsza tura, która ma całe 24h startuje o 9.00 rano, ostatnia o 13. Ja zaczęłam chodzenie po schodach chwilę po 12.
W tym roku atmosfera bywała napięta, niby to nie zawody, tylko wyzwanie dla każdego z osobna, ale…jak ktoś albo ktosia idzie na rekord to….no niestety zdarzało się oszukiwanie a dokładnie omijanie kolejki do windy. Na szczęście sami startujący zaczęli pilnować kolejności, dodatkowo organizator zerkał czy wszystko przebiega prawidłowo. Tym bardziej gratuluje Ilonie, którą wielokrotnie spotykałam w kolejce, która nigdy nie wypychała się do windy.
Dla nie wtajemniczonych, ci którzy „idą na rekord” nie tylko muszą mieć super silne organizmy ale też super plan. Są godziny które są bardzo tłoczne i takie, gdzie nie ma kolejek do windy.
Cała „zabawa” polega na tym, by wejść, zjechać i czynność powtórzyć.
W efekcie wzięłam zbyt dużo rzeczy, bo nie pływałam i butów nie zmieniłam....ciuchy się przydały fot. D.Szymborska |
Selfie po 20 wejściach. Na szyi kubeczek bo było eko i każdy chodził ze swoim! |
Teraz jest taki serial na Netflixie – Russian Doll. Nie spojlerując tych, którzy dopiero zaczynają go oglądać – można poczuć podobne zapętlenie.
Ta sama klatka schodowa, wąska z kratami, ci sami ludzie – jeżeli chodzimy bez przerwy. Na 41 piętrze miejsce do „odbicia” chipa i picie (woda, woda z cytryną, dwa rodzaje izotoników) i… kolejka (mniejsza lub większa) do windy.
Przez 24 godziny zawodów można: chodzić po schodach, udać się na masaż, drzemkę, na basen czy wziąć gorący prysznic. A jeszcze były dwie tury karmienia – obiad lub kolacja do wyboru.
Organizatorzy przygotowali przeliczniki - to był Gerlach, gdybym podchodziła od poziomu morza! 65 razy to największa góra świata...potem to już tylko kosmos....fot. D.Szymborska |
Ponieważ nic nie ukryje się w Internecie to, za rok przejdę 30 wejść. Na pewno zaplanuję lepiej jedzenie, bo pomysł ze zjadaniem kanapek jest dobry gdy jeżdżę na rowerze, ale już przy ruchu schodowym nie sprawdza się tak dobrze.
Właśnie oglądam Russian Doll :D
OdpowiedzUsuńWciąga, prawda?
Usuń