50 km robi różnice – słowackie wino
Dobre wino, bardzo szanuję i zazdroszczę Słowakom...fot. D.Szymborska |
Tanio nie jest. Rozumiem. Małe winnice, staranne zbiory, klimat.
Numerowaną butelkę doceniam (tak wiem, zabieg marketingowy, ale czemu się nie
cieszyć), smakiem i elegancją jestem zachwycona.
Od kilku lat ze Słowacji przywożę wina. Każda butelka to wydatek
powyżej 50 PLN. Mało nie jest, ale to nie jest Nowy Świat, to nie są winnice,
gdzie krzaki winogron ciągną się po horyzont. To są małe poletka, to jest
trudny klimat…na szczęście są też efekty.
Tramin cerveny, biele suche neskory zber, golguz, FOOD FARM, 2015
Wino eleganckie, spokojne. Nie ma wybuchów, jest bardzo zbalansowane,
gładkie. Jeżeli miałabym wyobrazić sobie historię, to opowiedziałabym o
wietrznej pogodzie, małych krzaczkach, których owoce również nie są duże. Wspomniałabym
o słońcu, które nie grzeje tylko świeci na niebie. Nie zapomniałabym o tym, że
deszcz jest zimny i pada często, na koniec dodałabym, że każdy owoc z krzaka
jest szanowany. Winiarze doceniają trud, z jakim winogrono rosło, nabierało
smaku, przetrwało.
Potem opowiedziałbym o tym, że jest to wino z pomysłem. Nic z tych,
mamy tyle owoców to coś wyjdzie. Nie tutaj każda winogronowa kulka jest na wagę
złota. Dlatego traktuje się je poważnie, dba się o krzaki, zbiór i proces
winifikacji.
Takie podejście daje efekt. W butelce kupuję dobre wino. Jak dla mnie
nazwanie wina eleganckim jest jednym z większych komplementów.
Myślę, że czas zerknąć na polskie wina, bo tak do końca nie wiem teraz
co się udaje, a co nie. O tym, że Polki nie pokochałam to już wiem, że
trafiałam na dobre polskie wina to też prawda…
Pałac Mierzęcin (TUTAJ)
Do słowackiego wina, słowackie sery...owcze i kozie fot. D.Szymborska |
Komentarze
Prześlij komentarz