Bieg Kobiet – okiem weteranki
Czekając na taneczną rozgrzewkę fot. D.Szymborska |
Zacznę ot tego, co napisałam na samym końcu, gdy przygotowywałam tę
relację. Niedzielne zawody dały mi wiele do myślenia. Uważam, że to, że jestem dziewczyną nie oznacza, że nie zrozumiem
prostej instrukcji jak zainstalować, a nie „zaplątać”, nie „białe kółeczko”,
ale chip do buta. Przekonałam się, że taneczna rozgrzewka świetnie działa,
wreszcie wiem, że chcę napisać tekst o tym w co zapakować telefon, chusteczki i
klucze gdy się idzie na trening czy startuje na zawodach.
Myślę też, że dziewczyńskie
bieganie jest różne – różowe i nie tylko, bardzo szybki i wolniejsze, w grupie
lub w pojedynkę, najważniejsze, że jest!
Hiszpanie mają taką kategorię – weterani, nie seniorzy tylko właśnie ci
bardziej doświadczeni….w niedzielę czułam, że właśnie w takiej kategorii
biegnę. Zabrałam ze sobą kamerkę, filmik nakręciłam (TUTAJ) i wróciłam do domu
z bardzo mieszanymi uczuciami.
Pakiety nie odbierałam osobiście, napisałam upoważnienie, MMSem
dostałam zdjęcie tablicy w biurze zawodów – uśmiechnij się jak masz różowe
majtki. Nie miałam, to się nie uśmiechnęłam.
W pakiecie kosmetyki, ulotki i instrukcja – jak zaplątać białe kółeczko
do buta. Nie żartuję, taki język! Ciekawe czy do debiutujących biegaczy
jakikolwiek organizator tak by zredagował ulotkę?
Rozgrzewka przed biegiem zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nie zaliczam
się do tych tańczących, a tu nagle znalazłam się na świetnie prowadzonej
dyskotece, na której żadna dziewczyna nie stała z boku – tańczyły wszystkie.
Rewelacja! Super pomysł i świetna realizacja!
Punktualny start różowego biegu, po kilometrze dużo biegaczek
przechodzi do marszu. Serio po 1000 metrach (biegu w tempie 6-7min/km).
Spacerujące panie to jedno oblicze biegu, te które kończyły z czasem powyżej 45 minut (dystans 5 kilometrów!), wykończone, czerwone i moim zdaniem nie zawsze przygotowane do takiego wysiłku. Drugie - to dziewczyny, które pobiegły poniżej 20 minut, na tej trudnej i krętej trasie.
Mam nadzieję, że żadna z uczestniczek nie odniosła poważnej kontuzji,
bo z pewnością wielu z uczestniczek brakowało kondycji i odpowiedniego
przygotowania. Nie chodzi mi o to by krytykować, te dziewczyny, które przeszły
do marszu bo nie miały siły dalej biec. Mi też zdarzało się iść w czasie maratonu
lub pokonywać trasę metodą Galloway’a.
Bieg jest już historią, najważniejsze dla mnie jest zmiana podejścia.
Marzy mi się, że te które „spuchły” pomyślą – nie byłam przygotowana na ten
bieg, będę trenować, wystartuję w kolejnym!
Jeżeli tak się stanie, to znaczy, że organizatorka i pomysłodawczyni biegu odniosła sukces. Bardzo bym też się ucieszyła, gdyby kibicujące na trasie dziewczyny zaczęły biegać. Mam też nadzieję, że te, którym ukończenie zawodów zajęło ponad 45 minut nie popadną w zachwyt nad swoją kondycją, tylko będą dalej trenować. Nie trzeba startować w zawodach, można trenować dla samej siebie, pracować nad postępami, stopniem wytrenowania.
Do zobaczenia na kobiecym lub koedukacyjnym biegu!
Komentarze
Prześlij komentarz