Lang Team Race – Dystans Mini Warszawa – relacja
46km wspólnej jazdy, zmian i dobrej zabawy - selfie z mety |
Ostatnie trzy tygodnie w każą niedzielę startowałam w
zawodach kolarskich. Ot wiosna i lato u nas krótkie a kalendarz wyścigów
szosowych coraz bardziej rozbudowany.
Trzy zupełnie różne imprezy – dwa podobne dystanse, jeden o
połowę krótszy.
W Toruniu jechałam po to żeby sprawdzić strategię żywieniową
– olbrzymie zawody, piękna trasa, dobrze zabezpieczona. W Berlinie –
realizowałam swoje marzenie urodzinowe i startowałam w Velothonie, a wczoraj
pojechałam w wyścigu, bo był blisko domu i żal było nie wziąć udziału.
Lang Team Race – zacznę od dobrych rzeczy – bogaty pakiet
startowy, dużo łazienek przed startem, przemiła i współpracująca na trasie
koleżanka, sprawnie obsługiwany bufet z wodą (kubeczki nie bidony).
Teraz te gorsze – masę zamieszanie przy odbiorze pakietów
startowych, system żetonów na wszystko (choć sam pomysł na żeton na posiłek
świetny bo karteczka, kartonik na pewno by jazdy nie przetrwała, a plastikowy
żeton i owszem), bardzo powolny start. Osób wcale nie było jakoś dużo a na
trasę wyruszyłam 11.30, czyli będąc w 8 ostatnim sektorze, czekałam pół godziny
na start. Trasa w ruchu częściowo zamkniętym. To znaczy dwa razy ostro hamowałyśmy
bo nam auto wyjechało, raz pan policjant bronił nas przed chcącym rozjechać
wszystko autem terenowym. Kilka trąbiących i zajeżdżających samochodów – to nie
było ani bezpieczne, ani przyjemne. Pełne zamknięcie trasy to przywilej
pierwszej grupy, do której nie da się dostać jadąc z ostatniego sektora!
Teraz o sektorze kobiecym – było nas dwadzieścia kilka
dziewczyn. Nie jestem przekonana, czy to najlepsze rozwiązanie startowe. Jest nas
tak mało, mamy różny stopień wytrenowania, różne założenia i wreszcie bardzo
różne kategorie wiekowe.
Dla mnie najlepsze są sekcje wyznaczone ze względu na planowaną
średnia w wyścigu. Rozumiem zamysł startu w kategoriach wiekowych – pozwala to
się ścigać z równolatkami, ale gdy grupy są takie małe to trudniej jest znaleźć
peleton dla siebie.
Sam wyścig fajny, jak na taki organizowany blisko domu –
wtedy odpadają koszty dojazdu, noclegu itp.
Za rok pewno też pojadę, licząc, że będzie nas, dziewczyn
więcej.
Pakiet startowy - na bogato fot. D.Szymborska |
Dojazdówka na/z zawodów |
Komentarze
Prześlij komentarz