Księga soków – recenzja książki Murray’a
Czas na rachunek sumienia i porównanie z przeciętnym Amerykaninem,
który zdaniem Murray’a w ciągu roku zjada 50kg
(słownie: pięćdziesiąt) kilogramów cukru rafinowanego i 27kg tłuszczów i
olejów.
Szczegółowo przedstawia się to następująco – najpierw statystyczny
Amerykanin a potem, jak mi się wydaje, że jest w moim przypadku.
Amerykanin – 300 butelek
napojów słodzonych. Ja – myślę, że 60 będzie – tyle,
że tymi napojami słodzonymi są kupne Izotoniki, które piję przy okazji startów
w zawodach ale też ciężkich treningów – chyba pora na podmiankę na bardziej
naturalne i zawierające mniej cukru! (przepis na DOMOWY IZOTONIK – tutaj).
Amerykanin – 9kg cukierków.
Ja – nie wiem czy praliny się liczą? Jeżeli tak to 1kg,
a jeżeli nie to jeszcze lepiej dla mnie bo ja cukierków nie lubię i nie kupuję
i nie jem!
Amerykanin – 2.5kg frytek. Ja – cóż uwielbiam frytki, ale jem je rzadko – niech będzie, że 1kg w ciągu roku to zjem…..
Amerykanin – 3.5kg płatków
kukurydzianych, prażonej kukurydzy i precli. Ja –
niech będzie 200g bo pewno jakiś
precel zjem w Berlinie a płatków kukurydzianych to od dawna nie mam w szafce
kuchennej.
A teraz hit – statystyczny Amerykanin
zjada 756 pączków rocznie! Myślę, że u mnie to będzie z 10 bo ostatnio odkryłam te małe
kolorowe z dziurką, których skład przypomina tablicę pierwiastków ale daje
takiego kopa cukrowego gdy jedzie się na rowerze…
Dalej, koledzy i koleżanki z za
Oceanu zjadają 25kg ciastek i herbatników. To u mnie to może będzie 200g – bo czasem jakieś ciasteczko
podadzą w kawiarni…
Na koniec lodowe szaleństwo – w
wersji Amerykańskiej oznacza 75kg słodkich lodów. Ja zjem czasem jedną
gałkę słonego karmelu, sięgnę po jakieś lody rzemieślnicze, modne ostatnio, ale
do domu lodów nie kupuję, więc myślę, że będzie z tego pół kilo w skali roku.
Uff dobrze tak czasem zrobić sobie rachunek sumienia, myślę, że może
nie doszacowałam ilości słodkości bo zdarza mi się zjeść tort, a tutaj w wersji
amerykańskich statystyk to nie zalicza się ani do pączków ani do herbatników!
Wracając do książki – „Księga soków” Michael’a T. Murray’a to klasyka
zdrowego odżywiania, ukazała się w Ameryce w 2013 i od tego czasu jest ważną
pozycją wśród lektur związanych ze zdrowym i mądrym odżywianiem.
Jak już zrobimy sami ze sobą rozliczenie to warto zerknąć, które soki
zawierają jakie witaminy. Autor przygotował encyklopedyczne zestawienie zarówno
warzyw jak i owoców, z których można wyciskać soki. Żeby być mniej zagubionym w
świecie wyciskania z książce znajdziemy również informacje o tym, jakie zalety
mają różne rodzaje wyciskarek. Wreszcie na koniec możemy skorzystać z przepisów
na sokowe koktajle, które mają leczyć różne przypadłości.
Owszem nie ma obrazków, są zwyczajne przepisy, które zawierają staranny
opis zawartości odżywczych poszczególnych napoi.
Jeżeli ktoś szuka wiedzy o tym co wycisnąć do szklanki i jak czerpać z
tego jak najwięcej to „Księga soków” z pewnością się przyda!
Księga soków, Pyszny
przewodnik po zdrowiu i witalności, Michael T.Murray, Wydawnictwo VIVANTE,
Białystok 2017
Komentarze
Prześlij komentarz