Puchar Maratonu Warszawskiego, czyli solidne przygotowanie do królewskiego dystansu
Zagadałam się z przyjaciółką przed startem i mam selfie tylko z mety... |
Przez tyle lat biegania maratonów nie udało mi się jeszcze nigdy
przebiec całego cyklu, a to zapomniałam o pierwszym biegu, a to wyjechałam na
wakacje, a to przypętała się kontuzja. W tym roku, ominęłam pierwszy,
wystartowałam w drugim, w trzecim nie pobiegnę bo jest w przeddzień triathlonowego
startu, mierzę jeszcze w dwa ostatnie.
Puchar Maratonu to świetne przygotowanie do wrześniowego startu, zamysł
organizatorów jest prosty – zwiększanie dystansu, tak by jesienią w maratonie
wypaść dobrze, ale świetnie zadebiutować.
Biegi odbywają się na dystansie: 5, 10, 15, 20 i 25 kilometrów. W
poprzednich sezonach biegłam te najdłuższe – idealne na wybieganie. Cykl
zawodów jest świetnym mobilizatorem do treningów a ostatnie dwa długie dystanse
wielu osobom służą za wybieganie, taki mocniejszy trening.
To co mi się podoba w tych zawodach to, to, że niezależnie od podejścia
do startu – ściganie, towarzyski bieg, wybieganie treningowe biegacze są
zadowoleni i na linii startu i mety.
Coraz bardziej lubię takie kameralne bieganie, ono przyciąga tych,
którym zależy na bieganiu a nie na bluzeczce, medalu. Tutaj nie ma wypasionych
pakietów startowych, kibiców też nie ma bo kto ma stać w lesie oprócz rodziny i
znajomych biegaczy. To jest czyste bieganie dla biegania. Jest za to pomiar
czasu (chipy), są punkty nawadniania – dla mnie bardzo duże ułatwienie
szczególnie na długich dystansach, gdzie albo jak biegam sama to robię pętelki
i sięgam po butelkę, zostawioną w krzakach, albo biegam ze swoim piciem, tutaj
o to się nie muszę martwić.
Dzisiaj pierwszy raz zostałam do końca, nie wiedziałam, że zawody są
tak przygotowane, że już po biegu odbywa się losowanie (by zmobilizować
biegaczy do oddania wielorazowego chipa, tylko te zwrócone biorą udział w
loterii) tak obmyślane, że prawie każdy coś wygrywa! Ja do domu wróciłam ze
śliczną bluzeczką.
Zapomniałabym napisać, że wielką zaletą tych zawodów jest to, że można
się na nie dopisać na miejscu, oczywiście taniej jest gdy zapisujemy się przez
Internet, ale dla tych co decydują się w ostatniej chwili jest też możliwość
startu.
Za 20PLN (płatne przed biegiem, przez Internet) biegacz otrzymuje:
numer startowy z agrafkami, picie na mecie (woda i izotonik) i batonik, picie w
punkcie nawodnienia, depozyt, dostęp do łazienek (tojtojki ale z wodą do umycia
rąk), są dwie karetki, a na koniec losowanie (bluzeczki, torby, książki,
prenumeraty pisma biegowego. Trasa jest
oznakowana co kilometr, a pomiar czasu jest elektroniczny. Tyle z wymiernych
rzeczy. Do tego dochodzi przyjacielska, miła atmosfera, możliwość zarówno
ścigania się jak przezwyciężania swoich słabości.
Piękny las, łąki konwaliowe fot. D.Szymborska |
Jedyną wadą jest pora startu – 10 rano – nie powiem to latem bywam dość
męczące bo jest bardzo ciepło! Dziś było na tyle gorąco, że zdarzały się
zasłabnięcia na trasie.
Jeżeli ktoś myśli o przygotowaniach do jesiennego maratonu to ten cykl
biegów jest idealny, zostały jeszcze trzy starty – czyli wciąż można zostać
sklasyfikowanym!
Komentarze
Prześlij komentarz