Wciąż jedna z ulubionych – Brasserie Warszawska
Czasem jest specjalna okazja i deser też...fot. D.Szymborska |
Zerknęłam w blogową historię, kilkanaście postów o tej samej
restauracji. Dobrze, że menu się zmienia to nie jest nudno. Tym razem – żurek,
młoda kura i deser.
W Warszawie są dwa miejsca do których „uderzamy” gdy jesteśmy głodni.
Pierwsze wymaga wcześniejszej rezerwacji, jest zamknięte w niedzielę i w
dresach tam człowiek nie pójdzie (Brasserie Warszawska), drugie jest czynne we
wszystkie polskie święta, niedziele, ba kuchnia wydaje jedzenie do 22, ubiór
dowolny od chusty po dresy (Maho). Ostatnio Maho zmieniło kartę, więc jak tylko
przejrzę fotki to napiszę o nowych daniach – bo oczywiście w tak zwanym
międzyczasie udało mi się tam sporo nowych zestawów przetestować.
A BW? Zachwyca coraz bardziej deserami. Tym razem elegancka kolacja w
tygodniu. Świetne prosecco na początek, a potem drobne ale nie zawsze dobre
zmiany. Nie ma już zestawu pieczywa, jest tylko wybór między jasnym i ciemnym i
trzeba czekać aż pani kelnerka podejdzie z tacą chlebową.
Wybraliśmy wino –
białego viogniera z 2014. Pan kelner przyniósł do spróbowania – butelka z 2015
bo taką mieli „na kieliszki”, potem pojawił się z karafką, gdy poprosiłam, żeby
nie zabierał kieliszka w którym miałam „próbkę”, bo chciałam porównać roczniki
usłyszałam, że to jednak 2015 jest bo tamtej butelki nie można było znaleźć.
Ups. Niby szczegół, ale po ulubionej restauracji oczekuję uczciwości…na
szczęście rocznik 2015 smakowo „dał radę”.
Wyborny żurek - nalewany w obecności gości restauracji fot. D.Szymborska |
Drugie danie, ze względu na sos mało fotogeniczne ale bardzo smaczne fot. D.Szymborska |
Niektóre desery odbijaą światło - prezentacja słodkości. Dziękuję pani kelnerce za zgodę na zrobienie zdjęcia fot. D.Szymborska |
Na pierwsze – wiadomo zupa, bo ja nimi przepadam – żurek rewelacyjny –
ziemniaczane ciasteczko, świetne dodatki.
Na drugie młoda kura – też świetna,
choć ten drób ma swoje ograniczenia – co się da wyczarować to wyczarowane
zostało… potem – tutaj dobra zmiana – w ramach pomocy z wyborem deserów
pojawiła się pani kelnerka z tacą i opowiedziała o każdym deserze. Wtedy się
człowiek orientuje, że trzeba przychodzić w minimum 4 osoby, by spróbować
wszystkich deserów bo każdy inny i zapowiadający się super smacznie.
Uwielbiam desery w BW, to co cieszy to, to, że cukiernik się rozwija bo
z roku na rok są smaczniejsze i bardziej wymagające jeżeli chodzi o znajomość
technik cukierniczych!
Komentarze
Prześlij komentarz