![]() |
Duża porcja jest OH duża, ale do zjedzenia dla kogoś po treningu fot. D.Szymborska |
Rano było jeżdżone, niby na liczniku pokazało się „tylko” 19 godzin
odpoczynku ale trening na VO2 czyli nogi tak spuchły po jeździe, że ledwo
jeansy udało się ubrać. A potem wszystko na szybko, żeby zdążyć… pędząc na
spotkanie przebiegłam obok wietnamskiej knajpki, zaparowane okna i tłum ludzi,
przykuwający uwagę czerwony szyld. Spodobało mi się, tym bardziej, że chwilę
później umówiłam się z przyjaciółką na kawę.
Szybki telefon – że głodna, że zamiast kawy zupa, był tylko warunek – w
streetfoodowym barze nie mogło śmierdzieć. Żadna z nas nie miała ochoty prać
kurtek i wietrzyć torebek…. OH! MY PHO ma dobrą wentylację, owszem w lokalu
jest gorąco ale zapachy pozostają w kuchni.
Zamówiłam specjalność lokalu – jak można się domyślić – zupę pho.
Wersja – duża i jeszcze z pierożkami.
W lokalu duży ruch, brak wolnych miejsc a jeszcze zamówienia na wynos.
Chwilę trzeba było poczekać. Obsługa baru przynosi zamówienia do stolika. W
takich barach pracują dziwni ludzie, kategoria zakręceni chyba dobrze ich
opisuje. Dostałyśmy zupy – te zamiast kawy z dripa, na którą wcześniej się
umówiłyśmy. Pan kelner pokazał pudełko i zapytał się, czy wiem, że tam są
cytryny i po co one są?! Ha, udało mi się wykazać wiedzą – nie strzelałam,
tylko od razu odpowiedziałam – do skropienia zupy….niestety pan kelner już nie
słuchał bo był myślami gdzieś indziej, może w Wietnamie.
Zupa pyszna, wersja ze wszystkim ma wszystko, serio – dużo różnych
mięs, krewetki, makaron ryżowy, zieleninę i pierożki. Jedynie co do samego
bulionu mam malutkie zastrzeżenia, bo jak już wszystkie dodatki wyjadłam (tak,
tak ci jedzący zupy dzielą się na takich co jedzą i piją zupę i takich, jak ja
co najpierw wszystko wyjadają a potem dopijają zupę) to bulion nie był zbyt aromatyczny….
Zupa podana w wielkiej misce, bo zamówiłam duża, w koszyczku, pałeczki
na stole, specjalne łyżki zupne również. Tego potrzebowałam. Zupa rozgrzała
cały mój organizm. Było smacznie i sympatycznie w tym barze. Nie wiem czy tam
jeszcze się pojawie bo zjadłam specjalność lokalu i zupełnie nie po drodze mi
na Wilczą ale dzisiejszy spontaniczny lunch mi smakował i potrzebowałam go dużo
bardziej niż kawy…..a na tą to jeszcze sobie z przyjaciółką pójdziemy, spokojna
głowa.
![]() |
Jeżeli rano po treningu licznik pokazuje, że mam 19 godzin do zregenerowania to nie jest tak źle bo to znaczy, że następnego dnia rano...mogę zrobić kolejny trening....fot. D.Szymborska |
Komentarze
Prześlij komentarz