Bieganie metodą Galloway’a – relacja z listopadowego City Trail 2016
Serio, dziś było tak pięknie - to zdjęcie z rozgrzewki fot. T. |
Biegacz to ten, kto biegnie. Ci co przechodzą do marszu to mięczaki.
Maraton to bieg, jak ktoś szedł nawet kawałek to mu się medal nie należy.
Serio? A co powiecie na biegacza, który na mecie maratonu jest z czasem 3.30? a
wszystko dzięki temu, że od początku biegu część dystansu pokonywał marszem?
Co? To jak najbardziej możliwe, bo właśnie na takim przeplataniu biegu marszem
polega metoda Galloway’a.
Nie lubię tych, którzy nie szanują innych, dopóki ktoś mieści się w
limicie podanym w regulaminie, to znaczy, że dane zawody ukończył. Koniec i
kropka! Jak komuś nie podobają się zbyt duże limity, to może poszukać
innych zawodów, tylko wciąż musi się liczyć, że ktoś korzystając z metody Galloway’a
może być nawet przed nim na mecie.
Galloway a dokładniej jego pomysł na pokonanie zadanego dystansu to
wyzwanie dla odważnych. Bo trzeba być zdeterminowanym i odważnym by zaufać temu
sposobowi, by od początku zawodów przechodzić w zadanym czasie do szybkiego
marszu. Tylko wtedy osiągniemy dobry wynik.
Dziś biegłam/maszerowałam w City Trail. Moi zawodnicy wybrali taką
metodę pokonania tego dystansu. Przykro było słyszeć, od dopingujących – nie idź, biegnij, nie daj się, na City Trail
nikt nie idzie, już blisko. Wiem, że to było bez złośliwości, miało pomóc
biegaczom ale….no właśnie jak jest plan, jak jest zegarek i zadana minuta
marszu to…..trzeba się trzymać planu bo inaczej nici z pożądanego wyniku na
mecie. Dlatego wspominam o odwadze, tym bardziej jak jest to bieg na
stosunkowo krótkim dystansie gdzie wszyscy wokoło ruszają „z kopyta” a my
trzymamy się zadanego planu. Jeszcze nie zmęczeni przechodzimy do marszu. Na
efekty nie trzeba czekać, na 3 kilometrze zaczynamy wyprzedzać, inni słabną a
my biegniemy i znów….przechodzimy do marszu.
Czy zawodnik pokonujący dystans taką metodą jest biegaczem? Tak, do
tego zdeterminowanym, zdyscyplinowanym i szczęśliwym na mecie.
Uważam, że lepiej dobrze zaplanować bieg, cieszyć się z niego niż
owszem przebiec 3 kilometry a potem „umierać” na kolejnych dwóch.
Wszystkim początkującym polecam metodę Galloway’a, ona przynosi efekty,
przerwy na marsz można skracać, potem płynnie zacząć biegać cały dystans…
dlatego tak entuzjastycznie uśmiecham się do tych, którzy ze stoperem w ręku
czy na treningu czy na zawodach idą przez chwilę. Nie wołam, żeby biegli wołam
powodzenia!
A dzisiejszy City Trail – jak zwykle super. Chyba nigdy nie narzekałam na nic związanego z tym
biegiem….to już trzeci sezon gdy w niedzielę jadę do Lasu Młocińskiego – nie po
drodze, daleko… do tego jestem szczęśliwa, że osoby, z którymi biegam odnoszą
sukcesy.
Przez te świetne opinie na temat CT zmienia się charakter imprezy, z
kiedyś kameralnego biegu zrobiło się duże wydarzenie biegowe. Na szczęście tak
rozplanowane dwie pętelki pozwalają szybkim pędzić a wolniejszym cieszyć się z
widoków. Do tego trzeba być zapaleńcem bo nie ma medali na mecie, trzeba
przebiec 4 z 6 biegów by być klasyfikowanym (i zmedalowanym w czasie gali).
Dla początkujących ważna informacja – nie ma limitu czasowego, dla
ścigających się – impreza przyciąga naprawdę dobrych zawodników jest kogo gonić
i przez kogo być gonionym.
Wreszcie Młociny są na tyle magiczne, że bardzo rzadko pada w czasie
biegu….dziś lało jak wychodziłam z domu, lało jak jechałam autem, padało jak
parkowałam, kropiło jak szłam po odbiór pakietu i było ślicznie w czasie biegu!
Kolejny bieg z cyklu już za miesiąc. Wszystkim biego/maszerującym życzę
powodzenia i dobrego czasu na mecie!
O metodzie Galloway’a pisałam TUTAJ a o książce dla kobiet TUTAJ a o treningu mentalnym Galloway’a pisałam TUTAJ
A czy dystans 5 km nie jest zbyt krótki na przeplatanie marszem? Czy nie lepiej przejść do truchtu zamiast do marszu?
OdpowiedzUsuńoj to wszystko zależy dla kogo i przy jakim stopniu wytrenowania...ten marsz pozwala odpocząć, nabrać siły i dalej się uśmiechać a to chyba w takim amatorskim bieganiu najważniejsze!!!
Usuń