Mimo, że udziwnione mocowanie szarfy, medal bardzo ładny, kolejny do kolekcji fot. D.Szymborska |
Dalej się uśmiecham. Cieszę się, że mogłam pobiec w tak sympatycznej
imprezie. Udana sobota, zdecydowanie.
Rano było naprawdę zimno, planowałam biec „na krótko” więc na bluzeczkę
z krótkim rękawkiem ubrałam puchówkę. Na głowę czapkę, w nogi nie marznę i
można wyjść z domu!
W metrze zorientowałam się że: a) nie zdjęłam ciężkiej
bransoletki z ręki, b) zapomniałam taśmy klejącej żeby skleić opaski czasowe,
które miały mi pomóc biec równo i kontrolować tempo. Im dłuższy bieg tym moje
kalkulacje gorsze, pomnożenie kilometrów, tempo…..generalnie matematyka mi nie
idzie, to znaczy do 10 kilometra „ogarniam” a potem jakoś mniej. A jak ma się
na opasce wszystko ładnie napisane to dużo ułatwia! Tylko trzeba mieć taśmę
klejącą….inaczej śliczne opaski trzyma się w ręce przez cały półmaraton. A żeby
bransoletka nie zrobiła mi siniaków to obwiązałam ją buffem i było ok. Większy
problem miałam z żelami. Ponieważ na do metra, na parking podjechałam autem to
w torebeczce na pasku miałam i kluczyk do auta i dokumenty, żele się nie
zmieściły. Na szczęście, a może nie, pasek ma takie specjalne kieszonki na
żele. Z których jak się zorientowałam one wypadają. Na szczęście udało mi się
złapać kawałek banana i pobiec dalej.
Na starcie było wietrznie i zimno, pomimo foli termicznej lekko
dygotałam, na szczęście był taki tłok, ja stałam w środku tłumu, było troszkę
cieplej. Ruszyłam w tempie na 1.50 (patrz opaska czasowa), tak też ukończyłam
bieg. Tak po 2 kilometrze cieszyłam się, że biegnę w krótkim rękawku, na 15
byłam przekonana, że to dobry strój. Wielu biegaczy zwalniało, nie tylko
dlatego, że był podbieg ale głównie z powodu przegrzania – długie spodnie,
bielizna termiczna, kurtki, czapki….
Selfie z tych zimowych |
Trasa – w przeciwną stronę niż rok temu. Dużo zbiegania na początku i
podbieg na końcu, chyba wolałam tą zeszłoroczną wersję, ale narzekać nie będę
bo cały bieg minął mi z uśmiechem na buzi, przebijałam piątki, machałam do
kibiców i naprawdę dobrze się bawiłam.
Jedyne o czym zapomniałam, to, to, że mój żołądek nie toleruje
izotoniku 4move, przypomniałam sobie o tym jak wypiłam 1/3 kubeczka….na
szczęście na każdym kolejnym „wodopoju” starałam się rozcieńczyć stężenie 4mova
w żołądku, dużą ilością wody. Wolontariusze byli bardzo sprawni i mili,
doceniam to, że banany były obrane!
![]() |
I zupełnie letnie selfie z dwoma butelkami wody (jedna zamiast izo) |
Na mecie piękny medal i szybko do depozytu, bo znów chłodno było.
Przebranie się w suche ciuchy i znów w puchówce do domu. Pogoda z tych bardzo wiosenno zdradwliwych – śliczne słońce
i chłodno.
Spotkałam dużo koleżanek, przybiłam KODerską piątkę na trasie i było mi
bardzo miło, gdy koleżanki wołały mi na trasie dobre słowa – a widziały moje
plecy! Cóż chyba są one bardzo charakterystyczne.
To był mój 6 półmaraton warszawski. Lubię ten bieg, z reguły jest
częścią przygotowań do wiosennego maratonu, zmuszeniem do dłuższych treningów
przed startem. Jak już 6 na koncie, to chce się dziesięć….nie tylko dlatego, że
złota odznaka będzie czekać w biurze zawodów…
Do zobaczenia za rok!
![]() |
Nie ubiorę więcej tych opasek kompresyjnych, jedna (lewa) spadała mi cały czas, to taki szczegół, który bardzo psuje komfort biegu...fot. D.Szymborska |
Za duże- odkupię😉 będzie kasa na nowe!
OdpowiedzUsuńDota dobrze było Cię zobaczyć😍
będą Ci się z butami "gryzły" to po pierwsze, a po drugie chyba mam grubsze łydki :)
Usuńzazdroszczę. liczę, że późną jesienią przyszłego roku wrócę do biegania... :)
OdpowiedzUsuńz pewnością :) na życiówki zawsze się znajdzie czas, na spokojne treningi też :)
Usuń