Jesienna szosa – 7 praktycznych rad w co się ubrać!
Jesienna szosa i brzoza fot. D.Szymborska |
Nie, jeszcze nie robię na każdym treningu stylizowanego zdjęcia mojego
roweru, nie ustawiam na tle zachodzącego słońca...
Tutaj nie mogłam się
powstrzymać i do tego to było przed treningiem…. Tak tylko wolałam napisać, bo
na Instagramie nie brakuje szosowych maniaków, części z nich chyba nie zależy
na treningu tylko na dobrym ujęciu ich roweru….co nie zmienia faktu, że to
lepsze niż sefie w łazience, bo na rower trzeba wyjść, dojechać i wypatrzeć
takie piękne miejsca…
Jeżeli to Twój pierwszy sezon rowerowy to czytaj dalej, jeżeli to Twój
kolejny sezon rowerowy, to biorąc pod uwagę, że już się ściemnia, jest coraz
chłodniej, to pewno próbujesz się ogrzać herbatą, bo już byłeś na treningu….
Oto lista najpotrzebniejszych rzeczy, po to by jesienny trening
rowerowy był przyjemnością a nie spowodowała odpadnięcie stóp z zimna i
zapalenie gardła z powodu chłodnego powietrza.
Po pierwsze, lampki – czyli bezpieczeństwo, dużo szybciej się ściemnia,
dużo później świta – czyli jest ciemno i nas rowerzystów dużo trudniej
zobaczyć. Zakładam, że nikt nie chce być rozjechanym dlatego oświetlenie to
podstawa, tak wiem, że jeździmy po oświetlonych drogach (oby), że mamy
odblaskowe elementy (pewnie, bo teraz prawie każdy producent odzieży rowerowej
je wszywa) ale i tak lampki to konieczność! Zerknęłam na zdjęcie i ups, właśnie
lampek brakuje, bo odczepiłam jak myłam – żadne wytłumaczenie, przyczepię
jeszcze dziś! Z przodu i z tyłu – białą i czerwoną!
Wszystko ubrane, nic tylko jeździć! |
Po drugie, ochraniacze na buty – to jest cudowny wynalazek. Dzięki
ochraniaczom nie tylko nie odpadną nam z zimna stopy to jeszcze nie przemokną.
Dobre ochraniacze są drogie, ale w przypadku rowerów szosowych bardzo trwałe,
więc warto w nie zainwestować. Odradzam zakupy internetowe, dużo lepiej pójść
do sklepu ze swoimi butami i przymierzyć, nie każdy model pasuje….
Po trzecie, długie spodnie – o kolana trzeba dbać i nie pozwalać im
przemarzać. Pewno, że lepiej założyć długie, rowerowe spodnie, ale można też
mieć na sobie dwie warstwy – spodenki krótkie z wkładką rowerową i na to getry
– tańsze rozwiązanie, jeżeli nie jesteśmy do końca przekonani, że będziemy
jeździć jesienią i zimą.
Po czwarte, ubieranie na cebulkę – bielizna termiczna i wiatrówka – to
wystarczy przy plus ośmiu stopniach, potem można jeszcze dodać jedną warstwę a
jak temperatura jest bliska zera to zmienić kurtkę na cieplejszą.
Po piąte, rękawiczki – palczaste, ciepłe – ręce, podobnie jak stopy
marzną bardzo szybko. Tutaj nie mam pomysłu na oszczędności bo w tych biegowych
jest zimno i się ślizgają więc pozostaje zakup specjalistycznych, rowerowych.
Po szóste, buffy – liczba mnoga – jeden na głowę drugi na szyję. Może
być też lekka czapka, ale z tego na szyję nie należy rezygnować bo, znów o
gardło trzeba dbać! W wielu pakietach startowych pojawiają się buffy, a
dokładnie kołnierze, tyle, że niska cena
idzie w parze z niską jakością, znów lepiej zainwestować w dobrą jakościowo
chustę, przez którą będzie się nam łatwo oddychało.
Po siódme, krem – kolarki nie marzą o popękanych naczyńkach i szarej
chropowatej skórze twarzy, dlatego krem na mróz/wiatr jak najbardziej
odpowiedni, tak, tak świeci się twarz, ale zakładam, że będziemy na tyle szybko
jechać by nikt tego nie zauważył!
Po siódme– do zobaczenia na szosie, bo pogoda naprawdę sprzyja i trzeba
to wykorzystywać jeszcze na trenażerze i spinningu się najeździmy….
Komentarze
Prześlij komentarz