Paleo – polski przewodnik – recenzja książki
Przepisów na mamuta nie ma ale są inne, też smaczne fot. D.Szymborska |
Iwonę poznałam wieki temu w czasie warszawskiego Food Blogger Fest, z
Kasią znam się tylko mailowo razem przygotowywałyśmy broszurę ze śliwkowymi
przepisami. Jednym słowem koleżanki wydały książkę.
Polski przewodnik PALEO, Teoria, Praktyka, Przepisy – 303 strony
wiedzy. To nie jest „tylko” książka kucharska, słowo przewodnik w tytule nie
wyprowadza na manowce.
Iwona i Kasia przygotowały, opisały i ugotowały solidną dawkę wiedzy.
Pierwszy raz zetknęłam się z dietą paleo kilka lat temu. Przygotowywałam
trening biegowy po Jurze, dostałam kontakt do grypy biegowej, której nazwa
brzmiała „Paleo” byłam przekonana, że to będą znawcy skał i skałek, okazali się
miłośnikami dziczyzny i świeżych produktów. Biegali szybko, dużo opowiadali.
Jeżeli ktoś potrzebuje dowodów na to, że bez glutenu i mleka można trenować, ba
bardzo dużo trenować, to chłopaki z „Paleo” to udowadniają na zawodach, stoper
nie kłamie – oni by uciekli przed mamutem!
Wracając do książki, dziewczyny zaczynają od potężnej dawki wiedzy by
na końcu zaproponować pięknie sfotografowane paleo dania…. Dla mnie najbardziej
przekonująca jest dieta paleo samuraja – czyli sportowca, który odżywia się
zdrowo.
Ani Iwona ani Kasia nie obiecują cudów, ba przestrzegają przed
fanatyzmem, przypominają, że paleo słodycze też tuczą, przekonują, że metoda
małych kroków przyniesie dobre zmiany.
To co mnie przekonuje do paleo jedzenia, to to, że nie jest to dieta,
jest to sposób życia. W 100% zgadzam się z tym, że im mniej przetworzona jest
żywność tym lepiej, że ekologiczne, ale też droższe jedzenie jest zdrowsze.
Rozumiem, że to co sprawdziło się przed wiekami działa. Jednocześnie nie
odnajduje się w tym by jeść podroby, a koktajl z wątróbką brzmi dla mnie tak
obrzydliwie, że wolę o nim nie myśleć.
Zrobiłam przegląd swojego menu, porównując je z paleo samurajem: na
plus: jajka, mięso (wybiegane a jajka od kur, które widziały słońce), warzywa;
na minus: mleko do owsianki, uwielbienie do świeżo wyciskanych soków, często
pojawiające się makarony. Na szczęście zima u mnie jest dużo bardziej paleo –
jem kiszone warzywa, zwiększam ilość kasz, co automatycznie wypycha makaron z
diety. Sama zauważyłam, że lepiej czuje się ograniczając gluten – nie wspominając,
że jest to prosty sposób na chudnięcie.
Wreszcie jestem bardzo paleo jeżeli
chodzi o sposób życia – biegam na dworze, po lesie, polach, jeżdżę na rowerze,
pływam w wodach otwartych, kiedyś zwanych po prostu jeziorami i morzami….czyli
zauważam przyrodę wokoło. Jem jagody w lesie czy hoduje bez pestycydowe zioła
na balkonie. Wiem, wiem paleo człowiek nie hodował tylko zbierał, ale tutaj w Warszawie nie rośnie zbyt dużo ziół, a na pewno nie na moim podwórku a nie
rozbijam namiotu codziennie gdzie indziej….więc pozostaje balkon!
Myślę, że warto przeczytać książkę, przemyśleć i wprowadzić zmiany w
diecie. Nawet to, że sięgniemy po mniej przetworzone produkty będzie dobrą
zmianą, a jak zrezygnujemy z klusek i cukru to na pewno wyjdzie to nam na „chudsze”.
Do koktajlu z wątróbki, tak jak do tego z jarmużem, to nikt mnie nie
przekona, nawet śliczne zdjęcia Kasi. Moja wyobraźnia podpowiada smak i zapach….grrr.
Jednak każdy lubi coś innego, wiem, że dla niektórych owsianka jest niejadalna,
choć ja uważam, że to znaczy, że jej dobrze nie przygotowali….pewno Kasia i
Iwona myślą podobnie o swoich koktajlach….
Polski przewodnik PALEO,
Teoria, Praktyka, Przepisy, Iwona Wierzbicka, Katarzyna Karus-Wysocka,
Wydawnictwo Publicat, Poznań 2016
Ja w swojej diecie staram się unikać glutenu i stosować większość zasad nawiązujących do Paleo... Także ta książka jest teraz dla mnie kolejną pozycją na liście must have.
OdpowiedzUsuń