Roztrenowanie bez tycia – 5 praktycznych rad!
Pięć kilo żelastwa tak wygląda, tłuszcz zajmuje dużo więcej miejsca niż
metal i nie jest taki fotogeniczny, no i nie mam go w przedpokoju….
fot.
D.Szymborska
|
Roztrenowanie to taki czas, gdy na bieganie albo rower można wyjść bez
zegarka, nie trzeba pamiętać o ładowaniu licznika rowerowego, a na basenie
można sobie po prostu popływać….
Im bardziej lubimy treningi, tym z reguły krótszy wyznaczamy sobie czas
na roztrenowanie, co wcale takie dobre nie jest, bo organizm KAŻDEGO sportowca,
niezależnie czy amatora, czy profesjonalisty potrzebuje wypoczynku. Tak jak
zawodowcy mają sztab ludzi, trenera, który przypilnuje roztrenowania, tak
amatorzy często wpadają w pułapkę – albo rezygnują z odpoczynku, albo popadają
w drugą skrajność – przedłużają czas odpoczynku, niweczą wcześniejsze
osiągnięcia treningowe, wreszcie tyją.
To właśnie przez dodatkowe kilogramy wielu sportowców amatorów boi się
roztrenowania. Oto moje praktyczne sposoby co zrobić, żeby nie przytyć w czasie
roztrenowania.
Po pierwsze – zdrowy rozsądek
a nie przyzwyczajenie
Jeżeli zjadamy w cyklu treningowym 100g makaronu z kurczakiem,
karczochami i do tego górą parmezanu to dostarczamy naszemu organizmowi bardzo
dużo kalorii, które mają nam dać siłę na trening. To działa. Węglowodany,
białka – na tym się trenuje. Tylko, że jak nie ma ustrukturalizowanych
treningów to wbrew przyzwyczajeniu nie odważamy 100 tylko 65g, nie jemy
garściami orzechów itp. Pewno, że możemy poczuć się głodni po tym jak wstaniemy
od stołu, to normalne nasz żołądek przyczaił się do większych objętości! Z
żołądkiem nie można rozmawiać (ja przynajmniej nie umiem) ale można go
przekonać głową – nie ćwiczę jem ledwo więcej niż połowę – spokojnie funkcje
życiowe nie ustaną a nie będziemy walczyć ze zbędnymi kilogramami gdy
rozpoczniemy treningi.
Po drugie – regeneracyjne
treningi nie wymagają specjalnej suplementacji
Godzinna jazda na rowerze z małym obciążeniem przy bardzo wysokiej
kadencji – idealnie przyśpiesza regenerację ale nie spalamy wtedy tyle kalorii
co na normalnym treningu, podobnie z bieganiem i pływaniem. To nie są treningi,
po których „należy” się nam specjalna suplementacja – to ruch, który pozwala
nam aktywnie odpoczywać – dlatego patrz punkt pierwszy – ogranicz ilość
jedzenia.
Po trzecie – śmieciowe
jedzenie i alkohol – tak kilka razy można poszaleć
Czasem już na mecie zawodów marzymy o zimnym drinku czy tłustym kebabie.
Roztrenowanie to właśnie czas kiedy możemy sobie pozwolić na szaleństwa. Tylko,
że warto już na początku umówić się ze sobą, że w ciągu 2 tygodni będą to dwie
niezdrowe kolacje i 2 wieczory z ulubionym alkoholem. Po co budować w sobie
frustrację – tyle trenują i dalej nic mi nie wolno. Teraz wolno ale tylko 2
razy. Dwa niezdrowe dni nie uczynią spustoszenia a jedocześnie będą dla nas
nagrodą. Dodatkowo nie staną się niezdrową rutyną. Wracając do treningów
będziemy mogli wspomnieć szampańskie bąbelki czy wizytę na targu śniadaniowym,
na którym spróbowaliśmy wszystkiego.
Po czwarte – śniadanie,
śniadanie i jeszcze raz śniadanie
Gdy trenujemy to albo mamy zaplanowane co będziemy jedli, albo
korzystamy np. z pudełkowych diet, pewne jest to, że zaczynamy dzień od
śniadania. W czasie roztrenowania często zapominamy o tym, żeby zjeść śniadanie
– nie mamy załadowanego planu dnia, to sobie dłużej pośpimy, to nam się nie
chce…i tym sposobem omijamy śniadanie. Przybywa badań pokazujących, że osoby,
które omijają pierwszy posiłek, nie jedzą śniadań szybciej przybierają na
wadze. Nie zaliczajmy się do tej grupy, jedzmy zdrowe śniadania nawet w czasie
wolnym od treningów.
Po piąte – chodźmy do
restauracji
Wiadomo, że jak mamy ważne zawody to jesteśmy skłonni wieźć swoje
jedzenie w pudełkach, toster do zrobienia grzanek rano czy ulubioną kawę w
termosie. Wszystko po to, by nie polec na trasie z powodu rozstroju żołądka. A
teraz? Teraz jest właśnie czas by przejść się do restauracji – to coś innego
niż punkt trzeci, budka z kebabem nie jest restauracją! Coraz więcej
restauracji stawia na świetne jakościowo produkty i uzdolnionych szefów kuchni.
To właśnie takie miejsca odwiedzajmy, możemy być pewni, że porcje nie będą zbyt
duże, to nie tanie stołówki, a przecież odkrywanie nowych smaków jest wielką
przyjemnością, a w czasie roztrenowania można to robić bez obaw o nawet
najbardziej wrażliwy żołądek!
Bo o tym, że nie jemy chipsów oglądając seriale, ani nie zapychamy się
śmieciowymi kanapkami, to raczej wszyscy wiedzą. Tu nie ma co radzić, takich
rzeczy się do ust nie bierze i tyle!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńkomentarze z linkami i reklamami kasuję. Zapraszam do rozmowy a nie reklamy i odsyłaczy :)
Usuń