Jak bardzo tego chcesz? – BARDZO
Odpowiadając na pytanie z okładki - BARDZO! |
Normalnie przed ważnym startem to się denerwuję tym jak będzie,
wizualizuję metę, obiecuję sama sobie nagrody. Tym razem jest inaczej. Darzę
wielką miłością rodziców dziecka z rota, którzy pozwalają przekazywać jakże
miły wirus dalej. Na tyle skutecznie, że mnie dotarł.
Ładowanie węglowodanami? Wręcz odwrotnie. Ostatni mocny akcent przed
zawodami – wręcz przeciwnie – przepłynięcie 2000m z biegiem do łazienki na
końcu. Odpoczynek – pewno milej by było przy otwartym oknie przez które nie
wpadałby dźwięk remontu elewacji pobliskiego bloku – od 7 do 19 (czy nie łamią
praw pracowniczych?). Jakoś trudniej niż zazwyczaj….
Musiałam zmienić sposób myślenia. Pozostało skoncentrować się na
zdrowieniu i czytaniu. Ani jedno ani drugie nie przebiegało łatwo. Czytałam i
przysypiałam bo miałam gorączkę. Im lepiej się czułam tym bardziej wściekałam
się na bohaterów mojej książki, którzy w pełni sił realizowali swoje plany
sportowe. Aż tu rozdział o biegaczu, który miał jelitówkę przed maratonem,
który wygrał! Nic tylko odpowiedzieć na książkowe pytanie – Jak bardzo tego
chcesz? Oj bardzo.
Kolejna wydana po polsku książka Matta Fitzgeralda – tym razem o
psychobiologicznym modelu zwyciężania. Tak, tak to nie tylko dla tych, co po
niedyspozycji żołądkowej wygrywają maraton, ale też dla tych, którzy sami ze
sobą walczą o jak najlepszy czas na mecie.
Fitzgerald opowiada, czasami bywa to trochę męczące, wolałabym drogę na
skróty – to co mam myśleć, by lepiej wypaść na zawodach? A tu Matt przytacza
kolejną historię. Jednak cierpliwość popłaca, bo można ułożyć sobie w całość
nową psychologię sportowych zwycięstw.
Czytałam o „zdławieniu”
czyli o tym, że nawet będąc świetnie wytrenowanym można źle wypaść na zawodach,
bo czuje się taką presję, że nie jest się w stanie funkcjonować normalnie.
Przypomniałam sobie ile zmieniło się we mnie jak zaczęłam się uśmiechać na
zawodach, jak zrozumiałam, że przebicie piątki i pomachanie do kibiców może
zabierze mi 1 sekundę, ale da siłę na kolejne 5! Czytałam dalej i przypominałam
sobie co działo się jak zbyt bardzo mi zależało, jak zepsułam start w
maratonie, do którego się przygotowywałam. „Zdławienie” może wynikać z presji
otoczenia, ale też z presji wewnętrznej. Leżąc pod kołdrą, pijąc słabą herbatę,
chciałam być zdrowa by start nie przepadł…
Dalej zamarzyłam o „przepływie”
czyli o stanie całkowitego, jak pisze Fitzgerald zanurzenia w celowej
aktywności. To jest ten moment gdzie nogi same niosą, a kilometry zmieniają się
na liczniku z prędkością światła. Chciałabym tego doświadczyć, może już być w
niedzielę – mój umysł wtedy będzie skoncentrowany tylko na zadaniu, świadomość skoncentruje
się tylko na tym co zewnętrzne – jednym słowem nie ma bólu i cierpienia. Doczytałam,
że tak dzieje się czasem w czasie debiutu na nowym dystansie – organizm nie wie
jeszcze jak bardzo taki start może boleć więc nie ma hamulców. Chcę
„przepływu”!
Powoli zdrowieję, do niedzieli jeszcze trochę czasu zostało. A tu
rozdział poświęcony „wysportowanemu
umysłowi”. Zawodnicy, którzy umieją problemy zaakceptować, potraktować jako
bodziec do jeszcze lepszego działania odnoszą sukcesy. Czyżby rota przed
zawodami? Pasuje, łatwiejsze od kontuzji, bo krótsze w czasie trwania, jednak
też siejące spustoszenie w organizmie. „Obejście”
to sposób mózgu na znajdowanie innych rozwiązań gdy te klasyczne zawodzą. To
może, schudnięcie w gratisie wynikające z choroby? Tak tylko podpowiadam
swojemu umysłowi.
Fitzgerald, za innymi naukowcami docenia facylitację społeczną – czyli dobry doping na trasie. Uff,
utwierdzam się, że wybór zawodów na których cała społeczność lokalna spędza
weekend na kibicowaniu była dobrym pomysłem.
Na koniec przeczytałam o sposobach
rozładowywania napięcia przed startem. Ot wystarczy zdenerwowanie nazywać
podekscytowaniem. Dalej mój sposób panikowania przed wyścigiem, ba czasem nawet
małej histerii jest naukowo potwierdzonym przypadkiem wyzbywania się
negatywnych emocji, po to by po strzale startera w pełni poświęcić się
wyścigowi.
Zrozumiałam, że moje
zwycięstwo będzie takie, o jakie ja sama zadbam. Zatem
napiję się kolejnej herbatki, bo wiem, że to co natrenowałam wcześniej to mam,
a tego co mi przepadło przez tydzień nie zmienię, ale wciąż mogę się cieszyć ze
startu bo owszem osłabiona, ale zdrowa stanę a bardziej będę trzymać się
pomostu na starcie…..
Jak bardzo tego chcesz? Psychobiologiczny
Model Zwyciężania, Matt Fitzgerald, Wydawnictwo Inne Spacery, Zielonka 2016
Będzie dobrze!!!!Trzymam kciuki za udany start!!!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny post :) Kiedyś w zawodach ulicznych biegłam aby dobiec do mety w pewnym momencie zaczęłam się ścigac sama ze sobą - stres - zaciśnięty żołądek przed półmaratonem.... Kilka miesięcy temu miałam spotkanie służbowe ze sportowcem - emerytowanym i zapytał się mnie "(..) a gdzie w tym wszystkim jest radośc ? (...) Po prostu biegnij na luzie - jak dotrzesz do Mety i tak wszyscy będą Ci klaskac " - książkę kupię z przyjemnością przeczytam :)
OdpowiedzUsuńto daj znać jak przeczytasz, moim zdaniem warto, bo można dużo się nauczyć o tym jak radzić sobie z emocjami, mimo, że większość historii dotyczy zawodników "topowych", jednak stres, pragnienie zwycięstwa czy porażka jest wspólne dla zawodowców i amatorów :)
Usuń