Restauracja Senses – czyli gwiazdkowa kolacja ponad 7 daniowa FOTO
Długo zastanawiałam się, które zdjęcie powinno otwierać relację - wybrałam pieróg ruski bo taki pyszny był! fot. D.Szymborska |
Ogień przy wejściu, skarby pod podłogą, butelki do sufitu, wyciszone
miękką wykładziną schody na pierwsze piętro, sala dla gości, a potem ta
mniejsza z prywatną łazienką – to nasze miejsce kolacji urodzinowej.
Pominę mój brak pamięci, że taka data, że zaproszenie z
wyprzedzeniem…cóż jakoś udało mi się tego nie skojarzyć faktów. Moja wpadka,
nadrobię za rok….zapiszę, alarm w telefonie ustawię, przypominajkę na fejsie –
wszystko byle skutecznie!
Najpierw trudny wybór 7 czy 11, potem czy z winem czy bez. Kelner
słowem się nie zająknął, że 7 dań z menu degustacyjnego, to nie tylko to co na
liście. Dobrze, że „padło” na szczęśliwą 7!
Najpierw gorące chleby, zamiast dżemu esencja jabłkowa. Potem tapas,
tyle że takie z polskimi akcentami, były i klasyczne krokiety hiszpańskie, i
mini hamburgerki z szynką Joselito, krokiety z łososiem, chipsy, panierowany
oscypek – dla mnie to już była przystawka…
Troć z majonezami fot. D.Szymboska |
Pierwsze danie z menu to troć podana z kawiorem, chrzanem i cytronem
(większa cytryna z Himalajów) – bardzo aromatyczna a majonezy smakowe
przepyszne.
Dalej było jeszcze ciekawiej bo pomimo liczby mnogiej w menu to był
jeden pierożek ruski z czarnym kawiorem, słoniną i consome wieprzowym.
Tak się robi kanapki....fot. D.Szymborska |
Potem coś na co czekaliśmy z dużym zainteresowaniem bo pozycja –
kanapka z pasztetem – w gwiazdkowej restauracji to ciekawostka nie lada. A tu
goście sami sobie kanapkę przygotowują. Serio. Jest pasztet z boku, rosołek
pośrodku, bułeczka gorąca z farszem w koszyczku. Cóż takie kanapki to ja bym mogła
jeść częściej! Cały czas do dań podawane jest dobrane wino, a do kanapki
specjalne piwo!
To jest...krewetka fot. D.Szymborska |
Pierwsze główne (albo po prostu środkowe przed deserem) – czerwona
krewetka z policzkiem wieprzowym i brokułem – też podana w consome. Zachwyt
duży, bo mięso z policzka rozpływało się w ustach, a krewetka była jedną z
bardziej „krewetkowych” jakie jadałam.
Pomidor z jagnięciną fot. D.Szymborska |
Pomidor-jagnięcina-bakłażan-papryka-cukinia - o to danie jakoś przemknęło, zauważyłam zdjęcie i zorientowałam się, że go brakuje, a kwiat cukinii wyborny...
Wołowina z sosami fot. D.Szymborska |
Wołowina z czarną truflą podana z „trumience” z siankiem. Na talerzu
musy z czerwonej pomarańczy i kormy. Każdy kawałek wołowiny z innym maźniętym
sosem – różne aromaty świetnego mięsa, które jak łatwo się domyślić było
sezonowane.
Niesłodkość fot. D.Szymborska |
Deser – niesłodki, ba nawet bardziej wytrawny niż krewetka! Ciasto
jałowcowe, biała czekolada, cierpki grapefruit, pianki o różnych aromatach.
Chwila przerwy z kieliszkiem ulubionego przez Bonda wermutu. Tort i
śpiewanie sto lat! i….. i słodyczowe tapas – oj tu było już słodko, bardzo
słodko i jeszcze słodziej, praliny alkoholowe, lody na ciepło, biszkopciki z
czekoladą.
Komu cygaro? fot. D.Szymborska |
Mało? To może cygaro z pudełka? Mała konsternacja przy stole, eee wszędzie
zakazy palenia….zapach tytoniu – popiół w cieście filo….
To była cudowna kolacja. Jeżeli miałabym porównywać z innymi
restauracjami w których jadłam menu degustacyjne: Le Regina, Nolita, Tamka to
Senses wypada zdecydowanie najlepiej, zarówno oceniając jedzenie, obsługę jak i
atmosferę.
W Tamce sztywność kelnerów, butność szefa kuchni – na informację
zwrotną, że tuńczyk był zimny a danie miało być ciepłe – odpowiedź – że tak ma
być! Nie była miłą informacją.
W Nolicie, tak jak dania z karty są świetne tak menu degustacyjne nie
powala, do Le Reginy mam słabość bo lubię szefa kuchni, ale daniom daleko do
tego co podają w Senses.
Jednym słowem rozumiem dlaczego na drzwiach wejściowych jest gwiazdka!
A to, że Szef Kuchni wpadł do nas na chwilę było bardzo miłą niespodzianką, a
rozmowa z Sous Chef’em była wielką przyjemnością, słuchanie o zamysłach,
połączeniach, smakach ale też ciężkiej pracy w kuchni zawsze zapada w pamięć.
Jedynym minusem kolacji w Senses jest to, że już się zna to misterium,
wie się jak które dania smakują, nie pozostaje nic innego jak czekać na nową
odsłonę menu degustacyjnego, by znów siedzieć podekscytowanym i czekać na
kolejne danie…. I nie wiem jak ktoś jest w stanie zjeść 11 dań….
a jak oceniasz niesłodki deser?
OdpowiedzUsuńniesłodki deser było OK, natomiast te słodkie były przepyszne. Niestety ja wciąż zaliczam się do tych, którzy uważają, że deser ma być słodki!
Usuń