Znowu (prawie) mi zniszczyli/pogryźli/ukradli wodę na treningu
Pewno, że zgadzam się z napisem na bidonie, ale to nie takie proste....fot. D.Szymborska |
Nie przypominam sobie takiego ciepłego września. To jeden z tych
miesięcy, które dobrze zapamiętuje bo na połowę września przypadają ostatnie
długie wybiegania, podbiegi….wszystko po to by dobrze wypaść na królewskim
dystansie.
Nie cierpię treningu pod maraton, nie tylko dlatego, że paznokcie u
stóp – a szkoda gadać, ale też dlatego, że wiem, że są męczące,
czasochłonne….Jednak, raz albo dwa razy w roku zgodnie z planem treningowym
ruszam z akacją przygotowanie do maratonu. Psioczę, narzekam ale nie mogę się
doczekać dnia startu. Denerwuje się, przejmuje, obmyślam strategie, planuję….
Tak, maraton to coś czym się przejmuje. Ostatnio sama siebie pocieszałam, że
tutaj nie ma wody, ani roweru….ale tak czy siak dystans u mnie powoduje gęsią
skórkę. Od pewnego czasu, a właściwie od zawsze, nie chodzi tylko ukończenie, ale na to jakie cyferki zobaczę na zegarku na mecie…nie ma to jak sama na sobie
wybierać presję.
Ponieważ wciąż jest ciepło dbam o to by dużo pić na treningach. W
przypadku długiego wybiegania wybrałam – albo wersję zorganizowaną – Puchar
Maratonu Warszawskiego, gdzie były punkty z wodą i izotonikiem albo biegałam z
plecakiem i swoim piciem. W przypadku podbiegów i tempówek biorę ze sobą
wodę/izotonik w butelce albo bidonie i stawiam ją tak by co kółko/podbieg móc
się napić. Z reguły to działało. Miałam nawet taki bidon na którym napisałam –
woda biegaczki, nie ruszać, ale mi go ukradli… To było dawno, przebolałam
stratę bidonu.
Kilka tygodni temu skarżyłam się na FP blogowym, że postawiłam sobie
wodę w butelce, a pan z ekipy sprzątającej, który widział, jak piję i odstawiam
butelkę na krawężnik, najpierw butelkę przebił a potem wyrzucił. Podejrzewałam
albo głupotę albo złośliwość. W zeszłym tygodniu, wzięłam butelkę – szkoda
bidonu pomyślałam. Postawiłam w trawie, jak przybiegłam po 800m to zobaczyłam
pieska, który machając ogonem leży na trawie i kończy obgryzać korek z butelki.
Dobra tutaj większych pretensji nie miałam. Dziś dla odmiany poszłam na trening
z bidonem. Ustawiłam sobie na krawężniku i biegałam podbiegi. Plan był taki, że
sobie spokojnie schodzę, dzięki temu odpocznę i kolejny (z dziesięciu) ładnie
pobiegnę. Nastąpiła mała zmiana planów bo na 7 zaliczyłam sprint w dół górki,
po to by zatrzymać panią z wózkiem, która ukradła mi bidon. Dogoniłam i mówię,
dlaczego kradnie mi pani bidon? W odpowiedzi usłyszałam, że pani wzięła bo stał
i chciała go dać dziecku. Nie było, przepraszam, nie było odrobiny poczucia
zażenowania u tej złodziejki. Potem były jeszcze 3 podbiegi. Bidon przetrwał,
zimna woda z miętą z balkonu smakowała wyśmienicie!
Dlatego nie jestem przekonana, czy można to nazwać dobrymi ,ale na
pewno to jest lista wypróbowanych sposobów nawodnienia w upały:
·
Plecak z bukłakiem z wodą,
·
Specjalny pas z bidonem, nie
polecam opcji – 3 czy 5 małych buteleczek, próbowałam z takim biegać, pogubiłam
buteleczki i wcale nie było to zbytnio wygodne,
·
Butelka ustawiona tak by:
sprzątające osoby jej nie widziały, psy nie gryzły a panie nie kradły –
wyzwanie – każdy we własnym zakresie szuka swojego miejsca!
·
Drobne na zakupy w sklepiku po
drodze – niektórzy zgrzytną zębami, że to rozbija trening, ale lepiej „stracić”
3 minuty i napić się wody czy izotonika niż dalej mieć drobne w kieszeni i
odcięcie z powodu odwodnienia,
·
Zorganizowane treningi – luksus –
wolontariusze podają picie, o nic nie trzeba się martwić, no może z wyjątkiem
utrzymania szybkiego/dobrego tempa.
Częścią treningu pod maraton jest też wysypianie się…..dlatego tylko
jeden odcinek serialu….
szkoda, że bliżej nie mieszkasz to bym ci podarowała "odrobinę luksusu" i podawała picie :)
OdpowiedzUsuń