Dolomity - dzień trzeci
Instruktorzy, wychowawcy mówią, że trzeci dzień wyjazdu/obozu/kolonii
jest dniem krytycznym. Mają rację.
Dziś obudziłam się uśmiechnięta, ale naprawdę zmęczona. Wczoraj
zrobiłam trzy jednostki treningowe. Nie pomogło, to, że poszłam wcześnie spać,
„wszystko” bolało.
Treningi przy zmęczonym organizmie mają swoje zalety – budują
wytrzymałość i uczą ciało, że pomimo odczuwanego zmęczenia można przesunąć
granicę i trenować dalej.
Nie można zapominać, że gdy ciało sygnalizuje bardzo duże zmęczenie, to
trzeba się zastanowić nad tym, co jest ważniejsze – regeneracja i późniejszy
mocny trening, trening regeneracyjny czy może przerwa. A wszystko po to, że
zmęczony organizm jest dużo bardziej podatny na kontuzje!
Wybrałam bieg regeneracyjny. Uśmiecham się do teraz! Piękna trasa.
Warto było pobiec wcześniej do informacji turystycznej, dostałam świetne mapy,
opisy tras.
Brak śniegu, świeże powietrze, cudowne widoki. To był naprawdę dobry
poranek, mimo, że niebo jak to mówią górale „zaciągnięte”, bo od jutra ma padać
śnieg. Tym bardziej chciałam wykorzystać łatwość poruszania się po szlaku!
Jak tylko Internet zacznie działać to będzie więcej zdjęć......fot. D.Szymborska |
W Polsce większość szlaków w górach jest świetnie oznakowana, wiadomo
jak biec/iść. Tutaj cóż, zdecydowanie większa loteria, ale nie jest tak źle jak
w Kraju Basków, gdzie bez lokalnego przewodnika to można było zapomnieć o
wycieczce!
Jeszcze kilka lat temu w góry wybierałam się w wysokich butach, takich
za kostkę…dziś jest inaczej, bo po górach staram się nie chodzić tylko biegać.
Spotkałam miłą grupę piechurów, usiedliśmy sobie przy jednym z
szałasów, pod pustakiem leżącym na stole były pisemka, o tym jakie zwierzęta
można spotkać w lesie. Ja z plecaka wyciągnęłam izotonik, Włosi wino i
bagietki. Wróciły wspomnienia z Euskadii, do dziś pamiętam smak wina pitego z
bukłaku na pięknym skalnym urwisku….
Włosi poszli dalej ja pobiegłam. Było tak jak na majówce, a to zaledwie
drugi lutego….
Komentarze
Prześlij komentarz